Właśnie wróciłem z Albanii, gdzie miałem okazję przejechać około 1000km prowadząc auto.
Od dawna jestem kierowcą i myślałem że już dużo widziałem na drodze. Podróż po Albanii zweryfikowała to brutalnie. W zasadzie mając rejestrator materiał w całości nadawały się na stop cham
Przepisy jakieś tam są, w zasadzie jedyne jakoś tam respektowane to ograniczenia prędkości. Czerwone światła, ustąp pierwszeństwa, kierunkowskazy, pasy ruchu itp. są traktowane bardzo luźno, dodatkowo wszechobecne zwierzęta, nawet na autostradzie. Jeśli ktoś wchodzi na przejście dla pieszych to broń boże nie wolno go przepuszczać. Obok i z tyłu zaraz trąbią samochody i omijają auto.
Absolutnym hitem był około 10letni chłopiec za kierownicą rozsypującego się seata ibiza radośnie jadący pod prąd pod miejscowością Saranda z prędkością 10-15km/h
Wszechobecne mercedesy, stare, zdezelowane przerdzewiałe na wylot. Oni naprawdę mają zamiłowanie do tej marki.
Zastanawiałem się, dlaczego przez 2 tyg nie widziałem tam nawet małej kolizji, gdzie możliwości do takiej były co chwile.
Doszedłem do wniosku, że ten cały chaos powoduje jednak że wszyscy cały czas uważają, stosują cały czas zasadę ograniczonego zaufania i jadą skupieni, przez co gotowi do nagłej reakcji.
Jeśli ktoś z was miał okazję prowadzić po Albanii, ciekawy jestem czy ma podobne spostrzeżenia..