Ludziska Kochani! My wróciliśmy tak zajechani, że jeszcze dochodzimy do siebie :-) . Zdjęciami zajmiemy się w ciągu tygodnia. Dużo tego. Podróż bardzo malownicza. Przyroda niby nam bliska, ale jakaś taka bardzo rozbuchana i obfita, jak Maryna idąca na tańce do wiejskiej karczmy.
Terenowo miałem dotychczas stosunkowo mało doświadczeń, więc kilka razy mi adrenalinka skoczyła, bo auto dość nowe, a tu zderzak tylny odpięty, tablica rejestracyjna zerwana, podobnie jak srebrna maskownica dolna zderzaka. Było też blisko położenia auta na boku, a podjazd pod górę po Mołdawskim błocie zasługuje na osobny wpis. Teraz się już uśmiecham pod nosem na te wszystkie wspomnienia. Piękny Dniestr i miejscówka kampingowa tuż nad jego brzegiem. Kąpiel w Dniestrze była chyba najlepszym doświadczeniem podróży. Po za tym stare fortece, winnice i jeszcze raz: natura, natura natura. Aha, Ukraińskie drogi to klasa sama dla siebie. Grają w innej lidze. Siergiej, nasz przewodnik po Kamieńcu Podolskim, to ekstrawertyczny erotoman gawędziarz kojarzący mi się nieco z Wojakiem Szwejkiem. Sympatyczny gaduła, choć lubi wkręcać swoich słuchaczy. Powinien zacząć pisać książki, czy coś. Towarzystwo trafiło się bombowe, więc dni przechodziły w długie nocki, a rano trzeba było jakoś wstać i jechać. Późne tańce, pośród traw po pas przy ognisku, nocne Polaków rozmowy i sarkastyczny humor, to znaki charakterystyczne tej ekipy. Kilka sytuacyjnych idiomów powstałych na wyjeździe, pod wpływem fermentu intelektualnego naszej gromadki, już na stałe wejdzie do naszego słownika. Dzięki za dobry czas. Howgh!