Witam.
Właśnie jestem w temacie awaryjności mojego Forestera (2.0 N/A, 2005 rok).
Jestem na urlopie kilkaset km od domu w okolicy Dzierżoniowa (na weselu u kumpla tak BTW) no i stało się.
Samochód ma na liczniku 105200km. W sobotę na trasie zaczął piszczeć pasek, a po kilkunastu sekundach wywaliło płyn chłodniczy, zaczęło się dymić spod maski, pojawiła się kontrolka serwisowa, samochód się wyłączył i tyle to udało mi się zatrzymać. Wszystko trwało dosłownie kilkadziesiąt sekund. Jak się silnik ochłodził otworzyłem maskę. W komorze rozchlapany był płyn chłodnicy i nic więcej. Zadzwoniłem po pomoc (PZU) i mniej więcej po godzinie dolaliśmy płyn i raz próbowałem go odpalić. Nie udało się. Samochód wciągneliśmy na lawetę i pojechał do serwisu do Wrocławia (już poza godzinami pracy). Dopiero dzisiaj mogłem się skontaktować z serwisem, żeby dowiedzieć się co i jak.
Diagnoza: pękł pasek rozrządu.
Cały dowcip polega na tym, że w czwartek miałem wracać do Wawy i oddać samochód na przegląd po 105kkm wraz z wymianą rozrządu. Nie zdążyłem. Teraz czekam do środy na wyjęcie silnika i info o zniszczeniach.
Generalnie urlop i wesele przemieniło się dla mnie w stypę.
Teraz wiem - co masz zrobić jutro zrób dzisiaj - nie będziesz miał problemów z rozrządem.
Tak BTW: czy rozrząd w Forku 2.0 wolnossącym jest kolizyjny?
Piszę ten post jako przestrogę dla tych, którzy "mają zamiar" ale jeszcze chwilę czekają....
Na razie mam na 7 dni samochód zastępczy.... jeździ. Muszę teraz jakoś przetransportować rodzinę do Wawy.
Jak będę wiedział w środę co się stało to dopiszę. To będzie drogi urlop......