Dwa tygodnie przed startem w pierwszym triathlonie na dystansie 1/4 zrobiłem sobie zakładke 40km rower + 8 km biegania. Zrobiłem to w podonym czasie jaki chciałem osiągnać na zawodach. Nic mnie nie bolało, wszystko git. Na zawodach gdzie było dużo podjazdów na 40 km czułem, że zaczyna mnie łapać skurcz w czworogłowe i jak zsiadłem na 45km to ledwo mogłem biec, po 1 km biegu myślałem, że sie zatrzymam i pójde. Po starcie szukałem przyczyn w odwodnieniu, złym odżywianiu, itp. Miesiąc później zrobiłem 70 km rozjazdu i pojawił się ten sam problem. Po wizycie u fittera okazało się, że problem polega na za nisko ustawionym siedzonku. Z kolei jak miałem za wysoko to bolały mnie lędźwie. Pewnie, że jak ktoś robi 500km i go nic nie boli to nie ma po co iść na fitting ale jeżeli ktoś odczuwa jakiś dyskomfort jadąc rowerem za 25 koła to uważam, że to bez sensu ma się męczyć za 500 zł