mem memem, ale syn kumpla pracuje jako rehabilitant w Siemianowicach na oparzeniówce, trafiają do nich tacy właśnie "bezdomni pijaczkowie", co ucierpieli lub wręcz z czasem umierają w wyniku oparzeń powstałych przy wypalaniu traw. Tak na marginesie leczenie długotrwałe i kosztowne a wiadome jaki jest ich wkład w publiczną służbę zdrowia