Dobry wieczór,
Panowie i Panie, prośba o fachową poradę, bo sam szczerze mówiąc o silnikach to niewiele wiem. Mam od nowości Forestera, rocznik 2007, silnik 2.0. Przejechane 205 kkm. Dwa tygodnie temu polecany serwis warszawski (nie ASO) wymieniał rozrząd i pompę wodną. Szczęśliwy po wymianie (jakby nie było o 2k taniej niż w ASO) pojechałem z rodzinką na urlop w Sudety. Góry piękne, ale trochę pod górkę pojeździć trzeba.
No i dzisiaj - ponad 500 km od domu - zauważyłem, że po wjechaniu na LO pod górkę (żadne ekstremum, choć długo i stromo) z silnika unosi się dymek. Nie bucha, nie kopci, ale dymi. Wskaźnik temperatury w normie, ale otworzyłem klapę i:
1. Silnik wydawał się baaardzo ciepły (nawet ten drut do potrzymywania klapy od silnika był cholernie gorący)
2. W wielu miejscach było w silniki mokro (deszcz nie pada).
3. Jak wziąłem to mokre na szmatkę, to to się jakieś zielone wydaje
4. Olej na bagnecie jakiś czarniejszy niż zwykle
Totalnie nie mam pojęcia co robić. Do domu daleko, do serwisu daleko, wszędzie daleko. Nie wiem, czy mogę jeździć dalej (auto jeździ normalnie i nie zauważyłem spadku wydajności), czy lepiej brać lawetę (bankructwo!), czy samemu coś mogę zrobić.
Jakieś pomysły i mądre słowa od ludzi, którzy - nie tak jak ja - otwierają klapę od silnika nie tylko po to, aby dolać płynu do spryskiwaczy?
Dziękuję
PS. Jeśli potrzeba, to oczywiście mogę profesjonalną sesję zdjęciową zrobić tych wycieków
pozdrawiam