Panowie! Ja jestem żoną! Mieliśmy (łezka w oku) pięknego yarisa, wersja blue, którego kochałam. Męża jednak kocham bardziej, no i jak zaczął się temat subaru, to w sumie wyboru nie było.
Imprezę mamy od tygodnia z hakiem i chociaż najpierw podchodziłam do niej jak do jeża, to już drugiego dnia rozpoczęłam szturm na kierownicę. I chociaż pierwotnie zmiana gabarytów mnie rozwalała (wiem, że to herezja, ale wybaczcie), to szybko się przestawiłam i dobrze mi z tym.
Pierwotnie nie urzekały mnie subaru, a teraz chyba już tak. Co prawda złote felgi jeszcze mi się nie mieszczą w głowie, ale gotowam się zarzekać, że nasza impreza jest cudna i wręcz nie ma nic lepszego na świecie.
Reasumując - zgodziłam się na subaru, tylko dlatego, że mąż bardzo chciał je mieć, a teraz mam wrażenie, że takiego auta nie można nie chcieć.