Witam szanowne koleżanki i kolegów. Od 15 miesięcy jestem posiadaczem Outbacka MY 14. samochód kupiłem w salonie jako nowy. Jestem w nim zakochany i cholernie z niego dumny. Niestety, na mojej miłości pojawiła się rysa. Na przeglądzie po 30.000 km oznajmiono mi że turbina do wymiany. Wg serwisu, na turbinie pokazał się olej.
Wymienią na gwarancji, ale...... taka marka 30.000 km i padła turbina, jestem załamany.
Dieslami jeżdżę od 2002 roku. przed subaru było ich 5. Wszystkie w chwili sprzedaży miały ok 200.000 km. w żadnym turbina nie padła.
Pytam spanikowany, czy to typowa dolegliwość marki czy mój pech, możne ktoś miał podobny problem. podzielcie się doświadczeniami.
Samochód normalnie użytkuje, czekając na wymianę turbiny.