Witam Koledzy.
Sytuacja tego typu: postawiłem wczoraj Forka na parkingu po przejechaniu kilkudziesięciu km od domu (byłem na pogrzebie ), po godzinie próbuje go odpalić
i nic cisza, prąd raczej jest, kontrolki nie gasną, radio cyka, ale po zapłonie nic się nie dzieje, ani rozrusznik ani nic, jakby rozładowało aku. Na początku nawet na szybko spróbowałem odpalić kablami. Tyle że akumulator 3 miesięczny dobry. I chwile posiedziałem i nie wiele myśląc zadzwoniłem po lawete. W międzyczasie telefon do mechanika itp. Posiedziałem chwile pobajerzyłem z koleżanką i kazałem jej już jechać bo zaraz miała być laweta. wsiadłem do furki i jeszcze raz kluczyk zapłon..i cyk odpalił bez problemu, nie wiem o co chodzi. Ale przeanalizowałem po powrocie problem i przypomniałem sobie, że na wyświetlaczu biegów AT na zegarach nic się nie wyświetlało jak nie chciał zapalić, żadne P czy coś, jak po kilkunastu minutach znowu spróbowałem to już P było. Czyli jakby coś ze skrzynią? Mechanik jeszcze powiedział też że może stacyjka? Jakieś pomysły koledzy, po weekendzie do mechanika, a w międzyczasie nie wiem czy dawać np. żonie jeździć czy znowu nie stanie dęba.