Przepraszam, ale czytając ten wątek nie mogę powstrzymać się od komentarza.
Moim zdaniem wszystkiemu winna jest chora sytuacja z firmami ubezpieczeniowymi,
które zrobią wszystko, żeby nie wypłacać odszkodowania, ale jednocześnie
zdzierają z nas maksymalnie duże stawki. W tej sytuacji rudno dziwić się
dealerom, że w przypadku kolizji autem testowym z winy kierującego nim klienta,
pokrywają szkody z jego prywatnych pieniędzy. Jest to po prostu łatwiejsze, bo w polisie
AC małymi literkami na 10 stronach opisane jest czego ubezpieczenie nie obejmuje...
W USA na ten przykład każdy dealer ma specjalne tablice rejestracyjne, które może
założyć do każdego posiadanego przez siebie nowego samochodu.
Specjalne ubezpieczenie mają właśnie te tablice, a nie konkretne samochody.
Wypożyczyłem kiedyś samochód w AVIS i niestety przytrafił mi się tzw. "kapeć",
ponieważ nie miałem czasu naprawić przedziurawionej opony, zgłosiłem to przy
oddawaniu samochodu. Moja uczciwość kosztowała mnie ponad dwa razy tyle,
ile zapłaciłbym sam jadąc do wulkanizatora.
Dlaczego o tym piszę, ano znowu żeby pokazać jak działają firmy w naszym kraju,
a jak sytuację potraktowano za wielką wodą.
To było w Luizjanie, ponieważ na zamianie miałem dojazdówkę, a przed sobą kilkaset
mil do przejechania musiałem odwiedzić wulkanizatora. Jak już go znalazłem zrobil :shock:
takie oczy, że sam zmieniłem koło, a jak się dowiedzial, że auto jest wypożyczone, to
powiedzial, że da mi rachunek, a wypożyczalnia zwróci mi koszta. Wystawił mi rachunek,
pisząc tylko, że jest dla TOMASZ, bo miał problemy z nazwiskiem i adresem. Jak oddawałem
samochód, to dałem panience ten rachunek, a ona z uśmiechem na ustach, powiedziała, że
jast jej bardzo przykro, że spotkała mnie taka przygoda i oczywiście odliczy to od sumy
wypożyczenia... :cool:
Kiedy w Polsce doczekamy się takiego traktowania Klienta?