Trochę "podbłocić", wysępić na parę godzin złote felgi od zaturbionych kolegów i fundnąć sobie ryczący wydech - będzie wyjątkowo odświętnie i nie kiczowato.
Kiedyś -daaaawno temu (chyba `96)- jechałem w orszaku ślubnym na wiejskim weselu, kuzyn - Pan młody - był wieziony BMW 318, ja wiozłem świadków Legasem - do kościoła było 30 km.
Dojechaliśmy 20 minut przed wszystkimi, lala na masce miała kiecę na głowie, a reszta ozdóbek z samochodów została na trasie - ale i tak Legas był najjaśniejszą gwiazdą imprezy - w zasadzie to całą plejadą
Wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia