To co mi się teraz dzieje w głowie można porównać do jakiejś taniej komedii romantycznej. Jakaś masakra. Zmieniałem swoją hondę civic na coś innego. Wybór padł na hondę Accord VII i subaru imprezę gd w wersji hawk.
Rozum - masz dwoje dzieci, będzie to póki co jedyny Twój samochód. Bierz hondę bo jest wieksza od imprezy, lubi się z lpg, mam przyjaciela który pracuje w hondzie i mam dostęp do części w bdb cenach itd, 4 hondy w rodzinie i wszystkie bezawaryjne
Serce - w civicu ep się mieściliśmy to i w imprezie damy rade, gaz też toleruje, hawki młodsze już nie będą, gdy widzimy z żoną subaru od razu chce nam się własnego bulgota
Accord zawsze mi się podobał, żonie też. Subaru pozostawało w sferze "można pomarzyć". I tak typ wpadł mi Accord w maksymalnej wersji wyposażenia, rdzy jak na lekarstwo, do tego 2.4 pb + automat, przyznam że szukałem takiej konfiguracji ale watpilem czy znajdę. Ogólnie świetny stan. Jeździmy miesiąc, można by rzecz, że super się trafiło.
Jest jedno ALE. Czegoś nam brak.
Niby fajnie bo miejsca fest. Mocy nie brakuje ale czujemy oboje jakoś niedosyt. Do tego w okolicy pojawił się niebieski hawk.
Nie wiem co robić.
Niby nie żałujemy zakupu ale jak widzimy imprezę to wtedy są chwilę zawachania