Witam, Jako użytkownik, który często, gęsto czyta to forum a rzadko się wypowiada, postanowiłem przedstawić swoją Perełkę. Mam ją już od 3 lat i ostatnio nawet trochę się poturlałem ją po naszych polskich bezdrożach:) Cóż Polska to stan umysłu ale może zacznijmy od początku...Historia zaczyna się od niewinnej przejażdżki GTekiem, dźwięk boksera, wkręcającej się turbiny i szum napędów dzwoni mi w głowie do tej pory. Zarażony Subarozą Vulgaris parę miesięcy później siedząc przy kompie zaszedłem na koniec internetu i trafiłem do sklepu-komisu w Japonii (GTNET) i znalazłem Swoją Żmijkę:
Pozostało wykonać tylko parę ryzykownych transakcji graniczących z obłędem dla osób postronnych, i potajemnie przed przyszłą obecną żoną Subarynka stała się moja:
Rocznik 2000
SI STI ver 6
Silnik: EJ 207 seria
Zawieszenie (różowe)
Przebieg: coś koło 61 kkm
Stan: bardzo dobry ( po telefonicznych ustaleniach po naprawie front left, poruszałem już ten temat w innym wątku, ale o tym później)
Pozostało tylko śledzić ro-ro statek, modląc się o brak huraganów, sztormów, unikanie piratów z Karaibów. ( radość że nie płynął przez kanał Sueski - ale Panamski). Modlitwy trwały parę tygodni, oczywiście zakończone sukcesem - statek dobił do Gdyni.
Potem szybki transport do garażu, banan przez cały tydzień
Następnie były trudne czasy w oczekiwaniu na rejestrację, listy do ministerstwa, uzgodnienia telefoniczne, (bełkot, bełkot).
W wolnym czasie ustaliłem jakie to były uszkodzenia naprawiane: Moja Żmijka miała spotkanie trzeciego stopnia najprawdopodobniej ze słupkiem na poboczu: lewy okular troszkę przygięty zderzak klejony i malowany, uszkodzone plastikowe nadkole, brak paru spinek w nadkolu...nic z czym sobie zapaleniec nie poradził. A jak HiEnd to tylko po bandzie więc były zakupy w ASO. Zderzak w ASO (ostatni z magazynu w Niemczech, osłona z ASO, tak tak spinki też z ASO...
"Profesjonalna" ocena uszkodzeń przez właściciela (5 godz, oglądanie, medytacja)
W międzyczasie na wzór oryginału z przełącznikami zrobione przeciwmgielne tylne, lampy EU i osłona pod silnik ( nie miałem jej) więc kupiłem w znanym nam sklepie, którego nazwa zawiera liczbę 4 i kończy się na O. Nie była plugnplay i tu mają taaaaki minus. Więc po ustaleniu linii i kątów gięcia, po krótkim odświeżeniu trygonometrii zleciłem doginanie jej na prasie o chwytliwej nazwie "Kruszynka" wysokości domku jednorodzinnego... I tu szacun dla fachowców podoginali ją idealnie bez poprawek to się nazywa ścisłe umysły.
Oczywiście oliwa smarująca gary: Motul 15w50 - Subi tylko na lato
Montaż (ja myślący)
W końcu przyszła pora na koniec batalii, ministerstwo skapitulowało...kapelusze w górę.
No i prezent z Nippon - oj niewiele ich już zostało...
Żmijka ma pozostać serią, myślę że mocy ma wystarczająco. Samochodzik będzie na spoty i zloty. Mam nadzieję że podobała się Wam moja historia. Pozdrawiam.