Skocz do zawartości

Tichy

Użytkownik
  • Postów

    1062
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    2

Odpowiedzi opublikowane przez Tichy

  1. 2 godziny temu, fulcrum napisał:

    Wg mnie ocena policji (wyjątkowo) prawidłowa. Patrzę na to tak: wielokrotnie byłem na rondach w takiej sytuacji jak kierowca dostawczaka, tj. mimo iż byłem bliżej granicy wjazdu na rondo, to widziałem, że wcześniejszym wjazdem jedzie pojazd znacznie szybciej ode mnie. Każdy kierowca musi umieć ocenić odległość i prędkość innych pojazdów. Jest więc dla mnie oczywiste, że gdy ja dopiero się wsunę autem na rondo, on już będzie po nim jechał, a więc ewidentnie wymuszę, bo jadę wolniej niż on i nie mam takiego zrywu, żeby mu "odejść" na tym odcinku. ZAWSZE będąc w sytuacji dostawczaka z filmu czekałem, aż auto dojeżdżające znacznie szybciej ode mnie (wcześniejszym wlotem) przejedzie i nigdy nie było problemu. A czego się ten dostawczak spodziewał? Że to drugie auto przefrunie nad rondem? Że go przepuści? Jak on by się zachował, gdyby mu ktoś tak wyjechał? Obstawiam, że trąbiłby do spalenia klaksonu, byłoby wysiadanie, gestykulowanie, bluzgi... Na pewno nie byłby zachwycony, że musi wyhamować lub choćby dotknąć pedał hamulca (kierowcy dostawczaków nawet w "obszarze" jadą zawsze min. 70 km/h i siedzą innym na zderzakach).

  2. 12 godzin temu, hak64 napisał:

    Przez przejście dla pieszych przechodzi grupa ludzi w tym "babunia" z tzw. balkonikiem. Zapaliło się już zielone dla kierujących, ale babunia jest dopiero w połowie jezdni... jedziesz, czy czekasz?

    Kobieta przechodzi przez jezdnię w miejscu niedozwolonym, nadjeżdżające auto jest dość daleko, ale kobiecie utknął obcas buta w kratce studzienki odpływowej... jedziesz, czy hamujesz?

    W jadącym przed tobą aucie zakleszczyła się skrzynia biegów, urwało się koło, korbowód wyleciał przez maskę i auto gwałtownie hamuje kręcąc piruety na drodze... jedziesz, czy omijasz i hamujesz?

    Jeśli wybierasz to pierwsze, to być może powinieneś nie siadać za kierownicę i zostać w domu, bo w innym przypadku, na kontakty z rodziną będziesz mógł liczyć tylko po wyrażeniu zgody na widzenie, podpisanej przez prokuratora... 

      

    W praktyce mojego życia zawsze (jak dotąd i nie zanosi się na zmiany) wybierałem opcję nr 2, tj. unikanie zdarzenia niezależnie od winy, a miałem okazję zaliczyć większość z opisanych przez Ciebie zdarzeń (z lekką różnicą w szczegółach). Babunia na czerwonym była nie raz, obcas nie, ale przewrócenie się oraz zatoczenie się pieszego było, piesi idący środkiem drogi w centrum miasta na ruchliwej drodze też (mam filmiki), wystrzał opony w aucie dostawczym i piruety na Zakopiance też (nawet w tym miesiącu, mam filmik, byłem zresztą JEDYNYM mimo pełnej drogi aut, który się zatrzymał i zapytał, czy nie potrzebują pomocy). Nie myl tego, co bym sobie CHCIAŁ w wyobraźni, od tego, co robię. Owszem, czasem robię takie rzeczy wbrew sobie, ale jednak zawsze hamuję, jeśli się da.

    Ogólnie odpowiem Ci tak: na własny użytek zawsze patrzę w życiu na to, kto PIERWSZY UCZYNIŁ ZŁO. Rozważam tu wyłącznie przypadki celowe czy też wynikające z bezmyślności. Oczywiście czasem rozstrzygnięcie znane jest dopiero po zdarzeniu, wtedy wg mnie przydają się biegli i sądy. Do innych przykładam taką samą miarę jak do siebie. Przykłady? Proszę bardzo. Jeżeli przechodzę przez jezdnię w niedozwolonym miejscu, to zawsze robię to w takim miejscu, gdzie mam naprawdę daleką widoczność i dopiero wtedy, gdy absolutnie nic się nie zbliża. Zakładam wtedy, że mimo centrum miasta może jechać np. motocykl 120 km/h i z takim zapasem dopiero przechodzę - lub... nadkładam drogi idę do świateł/przejścia. Mam wtedy świadomość, że to ja robię źle i nie będę mógł mieć pretensji do innych w razie kłopotów. Można? Można. Wchodząc na czerwonym świetle zakładam, że właśnie ryzykuję życiem i mogę zginąć, bo to ja pierwszy robię złą rzecz - i dlatego zdarzyło mi się to tylko kilkanaście razy w życiu (pusto po horyzont, zero pojazdów, "tajniaków" policyjnych czy dzieci, którym dawałbym zły przykład). Jeżeli chodzi o zdarzenia losowe, to nie ma winnego, a ktoś, kto wpada w kłopoty w wyniku takich zdarzeń, ma po prostu pecha. Cegła też może spaść na głowę czy konar drzewa. Sam miałem w życiu czasem szczęście, a czasem pecha, normalka. Nie podoba mi się to, ale nie mam na to sposobu, żeby mieć zawsze "szczęście". Ale po prostu gotuje mi się krew, gdy widzę cwaniaków, którzy robią CELOWO tak, jak im pasuje, bez oglądania się na innych, czy to bliźniemu nie szkodzi/przeszkadza. I w wyobraźni (nie w realu) jest wtedy minigun/shotgun/bazooka/MG42... :biglol:

    • Super! 1
  3. 13 godzin temu, aflinta napisał:

    Rozumiem, że wtedy w takiej potencjalnej sytuacji przemieszczasz się jakimś wozem opancerzonym, a nie zwykłym autem z chłodnicą z przodu co przy byle puknięciu zostaje unieruchomione?

    Ogólnie podziwiam za ilość ewentualnie wolnego czasu by mieć chęć egzekwowania do końca swojego pierwszeństwa a potem czekać kilka godzin na patrol, likwidować szkodę i czasem jeszcze po sądach ganiać - w imię sprawiedliwości i logiki. Przyznaję, że miałem podobne myślenie w wieku 17-19 lat. Co z tego, że w trzech kolizjach miałem zawsze pierwszeństwo (i na danym etapie nie było możliwości ich uniknięcia z mojej strony), nigdy nie byłem współwinny, opinia drogówki była po mojej stronie, skoro i tak ubezpieczyciel sprawcy na wszelki wypadek wolał iść do sądu, bo może ze szczylkiem uda się wygrać i nie będzie trzeba płacić. Za każdym razem nie udawało im się, ale ile czasu i nerwów człowiek stracił... Dlatego nauczyłem się, że nawet jak mam pierwszeństwo, to mój czas i nerwy są cenniejsze. A na drodze, podobnie jak w szachach staram się przewidzieć sytuację na kilka ruchów do przodu, tak na wszelki wypadek by nie być zaskoczonym.

    Człowieku, ale ja tak NIE ROBIĘ! Jak dotąd (prawie 30 lat za kółkiem) nie miałem (odpukać) żadnej stłuczki i tylko 2 (niskie) mandaty za prędkość (1994 i 2000 r.). Powstrzymują mnie właśnie kwestie czasowe (mam ciekawsze rzeczy do roboty w życiu) i szkoda mi auta, bo już drugiego takiego fajnego nie kupię :-) A o marzeniach (pancerne auto z pługiem z przodu, szyberdach i bazooka z zapasem pocisków na pokładzie) możemy sobie pogadać przy okazji jakiegoś spotkania :biglol:

  4. W dniu 9.08.2020 o 12:20, hak64 napisał:

    Nie mogę się z Tobą zgodzić. Życie nie jest albo czarne, albo białe. Fakt, że ktoś cwaniakuje, nie daje nikomu prawa do wymierzania sprawiedliwości na własną rękę. Przepisy prawa obowiązują wszystkich i należy się do nich stosować, a póki co żaden przepis nie legalizuje samosądu na drodze.  Upierasz się, że skoro jeden kierowca popełnił wykroczenie, to doprowadzenie do kolizji przez drugiego jest usprawiedliwione, a to nieprawda. Jeśli świeżo upieczona blond "kierowniczka"wyjeżdżając z podporządkowanej zdusi silnik i stanie na środku jezdni drogi z pierwszeństwem to poruszający się tą jezdnią pojazd może ją staranować, czy jednak musi hamować? Kto będzie winny kolizji jeśli kierujący, poruszający się drogą z pierwszeństwem ma 100 m do jej auta, do zatrzymania wystarcza mu 50, ale ułańska fantazja nie pozwoliła mu nacisnąć hamulca?

    No proszę Cię... Popatrz choćby na filmy ze Stop Chama: nie wierzę, że doświadczony człowiek jak Ty nie umie odróżnić cwaniaków typu "moja droga, wszystko mi wolno" od kobiety, która się pogubiła czy zadusiła silnik! Kilka dni temu po raz pierwszy w życiu chciałem wysiąść z auta, bo mi facet w W-wy (wiadomo :) ) próbował rodzinę - no może nie zabić, ale poranić. Wyjechał na zasadzie "ja, wielki pan, jadę!" z pasa obok prosto pod moje koła (tam wolno 70, więc już nie da się zatrzymać na 2 metrach). Wdusiłem hamulce i klakson do oporu, myślisz, że się próbował schować czy choćby przeprosił? A skąd, poszedł potem slalomem między innymi autami, po ciągłych, byle do przodu. Chcesz filmik, bo mam? Tak, takiego bym chciał staranować i powinienem móc to zrobić. To NIE BYŁ przypadek, nie wmówisz mi, też już długo żyję, sporo przeżyłem i widziałem. Da się odróżnić człowieka złego od dobrego, bez problemu, przynajmniej mnie i żonie się to udaje jak na razie bez pudła (nie myślę tylko o ludziach na drodze). A co do przypadku, o którym wspominasz pod koniec wypowiedzi, to będzie winna owa blond kierowniczka - nie wiem, czy wg prawa (które zresztą prawnicy, policja, prokuratorzy i sędziowie dowolnie interpretują i naginają, raz jest tak, a raz inaczej, nawet w takich samych sprawach), ale wg sprawiedliwości i logiki.

    • Super! 1
    • Lajk 1
  5. W dniu 6.08.2020 o 16:52, hak64 napisał:

    chamstwo chcesz leczyć jeszcze większym chamstwem...

    Mam inne zdanie na ten temat: wg mnie ktoś, kto czyni źle, automatycznie powinien zakładać, że proporcjonalne zło go spotka. Tylko to go jest ew. w stanie powstrzymać. Tego nauczyło mnie życie, bo wychowano mnie inaczej - ale te wpojone zasady nie sprawdzały się w rzeczywistości, która mnie otacza. Gdyby każdy "cham" i "cwaniak" miał prawie 100% pewność, że - w przytoczonej przez Ciebie sytuacji - będzie miał uszkodzony samochód i że zostanie uznana jego wina, to po kilku takich akcjach by się wreszcie oduczył. A tak uczymy ich, że mogą cwaniakować i łamać przepisy. Ja odpowiadam dobrem na dobro, złem na zło. Sam nigdy nie generuję zła, tylko w reakcji na czyjeś "zło". Te zasady jak na razie najlepiej mi się sprawdzają w życiu.

  6. 27 minut temu, LosioDriver napisał:

     

    Ja robiłem bez ściągania zawieszenia - za duży koszt. Hardy nie dotyka fabrycznej konserwacji jeżeli ta się dobrze trzyma, a resztę piaskuje i oczyszcza w kwasie. Ale to bardziej punktowo. Całościowe piaskowanie jest bardzo kosztowne.

    Tak, koszt robocizny na pewno jest decydujący w cenie końcowej. A nie wiesz czasem, JAKIEGO RZĘDU to mogłyby być koszta? Napiszę oczywiście do tych z Dębicy, ale może kiedyś się dowiadywałeś u kogoś innego? Problem w tym, że Forestery lubią gnić np. przy tylnych amortyzatorach (przy mocowaniach) i pewnego dnia zawieszenie melduje się w bagażniku :-( Chciałbym tego uniknąć. Auto ma 13 lat, w planie mam dobicie nim co 20-lecia, a potem się zobaczy, jak się będzie trzymać ;-) Więc inwestycja, nawet pozornie bezsensownie droga, może mi się opłacić. Np. w ogłoszeniach widzę Dacię 4x4, w zasadzie jest tylko 1 sensowna oferta: 6 lat, 130 tys. km (taki jak mój teraz!), ok. 33 tys. PLN! Napęd dołączany, silnik słaby, widoczność dookólna słaba, brak Webasto, brak LPG, trzeba by dorobić za kolejne PLN-y... Jakby ta konserwacja kosztowała nawet 10 tys., to jeszcze pełny remont silnika dałoby się zrobić i chyba na naprawy by mi trochę zostało? A nie widzę szans, aby przy fatalnym zabezpieczeniu antykorozyjnym aut japońskich, w tym Subaru, mogło ono dotrwać bez dziur i wpadnięcia kół do kabiny (lub wypadnięcia - już mega-skorodowanych - foteli Z kabiny) przez tyle lat... :toobad: Zaznaczam, że auto stoi "pod chmurką" (znaczy pod blokiem) i garaż jest mu obcy.

  7. W dniu 21.07.2020 o 22:57, trzymek napisał:

    Oj, pamiętam tego tłumikarza. Na podwórku dziada z babą tylko brakowało. Atmosfera ogólnie jak połączenie ogródków działkowych z jakąś latynoską sjestą. Inny świat, w ogóle.

    Najlepsza recenzja w pigułce, rozwaliłeś mnie  :thumbup:

      

    W dniu 20.07.2020 o 14:52, LosioDriver napisał:

    "Hardy" w Kobylanach ;) Moto-Inwest, chyba spora lista osób by się znalazła tutaj co już u niego robiła.

     


    OK, pytanie do tych, co u nich robili: a czy ta firma robi to ze ściągnięciem zawieszenia, piaskowaniem (sodowaniem czy innym oczyszczeniem metalu), potem epoxyd itd.? Coś takiego mnie interesuje jak na tym filmie:

     

    Kojarzycie, kto w okolicach Krakowa coś takiego robi? Obstawiam, że PORZĄDNIE to nikt, bo Kraków i okolice są mocno drogie i ubogie w prawdziwych fachowców, ale zapytać nie zaszkodzi.

    A może ktoś z Forumowiczów robił w pokazanym wyżej zakładzie w Dębicy i coś powie? :-)

  8. W dniu 20.07.2020 o 14:49, adamski napisał:

    Druga sprawa to wydech, który powoli się kończy i chciałbym wymienić i ta sama prośba. Ważne żeby solidna robota była! Rejon poszukiwań to od Zakopanego do KrakowaB) Z góry dzięki :hi:

    Wydechy od roku 2003 robimy z Tatą wyłącznie w takim zakładzie na Żółkiewskiego:

    https://www.google.pl/maps/@50.0594732,19.9575611,18.42z

    http://tlumiki.krakow.pl/

    Polecili mi ich ludzie, którzy jeszcze wcześniej do nich jeździli i też byli zadowoleni (dlatego polecili).

     

    Była kiedyś jeszcze jedna firma, na Kosynierów (NIE Klimek!), wjazd "na podwórko" był jak ta niebieska tablica poniżej:

    https://www.google.pl/maps/@50.0636188,19.9798776,3a,75y,12.18h,88.11t/data=!3m6!1e1!3m4!1siXXLjh0bMcNclhNRkxrAsQ!2e0!7i13312!8i6656

    Ale teraz widzę na mapach Google, że nic tam nie jest zaznaczone, a teren wygląda na podupadły. Choć w 2001 r. było podobnie, a katalizator mi wymienili elegancko - i na pewno było bardzo tanio (wtedy szukałem jak najtaniej, ale w miarę dobrze). Facet trochę olewał BHP i przy robocie z moim autem (szlifierka kątowa nad głową, bez okularów) załapał opiłki do oczu, ale powiedział, że jest przyzwyczajony i spokojnie robotę dokończy :puchar:

     

    Był w Krakowie jeszcze jeden super-spec od wydechów, ale przeniósł się lata temu i nie udało mi się ustalić, gdzie. Raz mi tyłek uratował przed wyjazdem wakacyjnym - mógł skasować dużo i zrobić dziadostwo, a zrobił "prowizorkę" (która starczyła na... 2 lata!) i policzył za to symbolicznie. Człowiek z pasją i talentem (zwłaszcza do spawania), niestety nie namierzyłem jego nowego lokalu. Dawniej był gdzieś w małych uliczkach pomiędzy Wielicką, Bieżanowską, Teligi, te rejony.

    • Dzięki! 1
  9. Kraków, czwartek, ok. 9:30: pozdrawiam:

    1). Srebrnego Forestera ze świnkami, z którego kierowcą wesoło sobie machaliśmy w drodze z Brożka na Ruczaj - od razu mi się miło zrobiło, bo akurat jechałem na niemiłe badanie i uznałem to za dobry początek dnia;

    2). Srebrnego Outbacka ze świnkami (lub Legacy, nie przyjrzałem się), którego pozdrawiałem ustnie (jako pieszy) :-)

    Co to za hece, ten Ruczaj to jakieś zagłębie Świnek czy co? Nigdzie w Krakowie nie spotykam tylu oświnkowanych Subaru co tam. Mogę 3 tyg. jeździć do pracy i nic, a 2-3x pojadę na Ruczaj i zawsze forumowicza spotkam :yahoo:

  10. 2 minuty temu, blejzu napisał:

    Ale jezeli uderzyl bokiem to mowimy o zepchnieciu.

    Tak, tak, oczywiście masz rację, tylko na filmie widać to tak, że auto NIE jechało obok rowerzysty i uderzyło go bokiem (zepchnięcie), tylko rowerzysta, nie mając szans na sensowną reakcję, wpadł w bok zatrzymanego już samochodu.

  11. W dniu 21.06.2020 o 13:59, aflinta napisał:
    W dniu 21.06.2020 o 13:13, Tichy napisał:

    Tylko o to mi chodzi: to nie jest taranowanie ani spychanie bokiem do rowu.

    No nie, to niewinne podstawienie nogi biegnącemu. Mógł przecież ominąć.

    No proszę Cię... Jeżeli ktoś podkłada nogę, to niech napiszą/powiedzą w mediach "podłożył nogę", a nie "popchnął" czy "odciął nogę maczetą". Chodzi mi o precyzyjne pisanie PRAWDY, nawet jeśli skutek (obrażenia) są podobne/identyczne. Czytałem kilka art. w necie o tym zdarzeniu i nikt nie napisał tego, co było widać: "kierowca zajechał rowerzystom i zahamował gwałtownie, nie dając cyklistom czasu na jakąkolwiek reakcję, skutkiem czego rowerzyści wpadli z impetem na samochód sprawcy, odnosząc liczne obrażenia i uszkadzając tak pojazd, jak i rowery". Można? Można.

  12. W dniu 18.06.2020 o 08:26, Blixten napisał:

    Dla mnie zajechanie rowerzystom było zamierzone i powinno być surowe ukarane

    Ale jak zwykle, tym razem też nie będzie. 

     

    Było zamierzone - ale wydaje mi się, że po takiej nagonce raczej zostanie surowo ukarane, zwłaszcza ze względu na obrażenia rowerzystów.

      

    W dniu 18.06.2020 o 08:47, aflinta napisał:

    Może studia prawnicze? Potem widzę świetlaną przyszłość papugi ;)

    Mimo podniesionych emocji na forum nie przeklinamy.... nawet z gwiazdkami. Gość może i uciekł (choć na filmie tego nie widać), ale jego dane są znane. 


    Ależ ja nie kwestionuję winy kierowcy! Tylko wszyscy (także dziennikarze w mediach) piszą o zepchnięciu z drogi, taranowaniu itp., a przecież jest film, na którym widać, co NAPRAWDĘ się wydarzyło. Tak się składa, że raz byłem w życiu ZEPCHNIĘTY CELOWO z drogi przez dostawczaka (jechałem rowerem), cieszę się, że przeżyłem (na przepuście betonowym "tylko" wygiąłem koło i widelec) i wiem, jak to wygląda w praktyce - inaczej niż na tym filmie. On wjechał przed rowerzystów i celowo ostro zahamował, w wyniku czego oni wpadli w niego. Tylko o to mi chodzi: to nie jest taranowanie ani spychanie bokiem do rowu.

  13. W dniu 17.06.2020 o 22:51, subleo napisał:

    @Tichy nie wiem co chcesz przekazac, ale teoretyzowanie czy szukanie analogii do przypadku rowerzystów spod Tatr nie jest w dobrym tonie, delikatnie rzecz ujmując.

     

    Jest konkretny, oczywisty przypadek. Wg mnie poza dyskusja. Pisanie, że gdyby zamienić role to Policja próbowała by udowodnic winę kierowcy jest co najmniej karkołomne, bo raczej trudno rowerem zepchnąć auto z drogi.

    Chcę pokazać nierówność traktowania rowerzystów i kierowców. Rzucam tezę, że wymuszenie pierwszeństwa przez rowerzystę byłoby łagodniej potraktowane przez media, ludzi i "władzę" niż wymuszenie przez kierowcę, a powinno być to TAK SAMO ukarane w obu przypadkach. Oczywiście nie wiem, jak jest w rzeczywistości, ale programy "Jedź bezpiecznie" i "Stop drogówka" skłaniają mnie właśnie ku takiej tezie. Akurat wypadek rowerzystów spod Tatr był tu tylko pretekstem do ogólnej refleksji, nie kwestionuję winy kierowcy w tym konkretnym przypadku. Ale zrobiła się na niego straszna nagonka, a tymczasem na "Stop cham" na przykład widziałem NIE RAZ rowerzystów na chama wyjeżdżających z podporządkowanej czy chodnika prosto pod koła (i jeszcze gestykulujących obraźliwie) i jakoś cicho o nich w mediach...

  14. 22 godziny temu, MasteROOT napisał:

    No ja strzelectwo raczej traktuję bardziej rekreacyjnie. Ot od czasu do czasu przejść się na strzelnicę postrzelać do tarczy albo blach .

    A ja mam pecha: wymyśliłem sobie z początkiem roku, żeby zrealizować marzenie z młodości  i mieć "prawdziwą" broń. Poczytawszy o tym sporo postanowiłem pójść w czarnoprochowce (nie wymagają zezwolenia). Gdy już ustaliłem, jaki chcę model i jakiej firmy, to rozpętała się epidemia. Czemu to pech? Bo po pierwsze ludzie uznali, że plaga zombie i plądrujących band jest tuż-tuż i wyczyścili rynek z broni, a po drugie fabryka Uberti jest we Włoszech i co gorsza prawie w epicentrum ich największego ogniska epidemii! Oczywiście więc nie ma nowych dostaw już od kilku mies., a jeśli coś jest, to ceny są takie, że po prostu mnie nie stać (1.5 miesięcznej pensji, gdy przedtem oscylowały w okolicy 0.6 pensji)... No nic, czekam, może kiedyś w końcu się poprawi.... Może wtedy spot Subarowo-strzelecki na strzelnicy? Dla posiadaczy Foresterów opcja kontynuacji "na nielegalu" w lesie... :evil2:

  15. 11 godzin temu, raci napisał:

    Zacząłem zagłębiać się w temat kamery ptzód+tył i mam kilka pytań. Czy TureCam A6 rzeczywiście potrafi bez dodatkowego zasilania działać 24H w trybie parkingowym?

    Zapomnij. Aku 250mAh, który po pół roku (max. po roku) przestaje działać. Problem z aku mają Mio, Prestigio, TrueCam - te mam/miałem i wiem coś o tym. Wszędzie tak samo. W Prestigio (niektórych) były wymienne aku jak w aparatach foto, tanie jak barszcz, miałem ich kilka (aku, nie rejestratorów).

  16. W dniu 15.06.2020 o 13:27, Szürkebarát napisał:

    To jakaś różnica potrącenie czy zabicie kogoś przodem a tyłem samochodu? Albo bokiem?

    Jestem pewien, że gdyby to rowerzysta w TAKI SAM sposób zajechał samochodziarzowi, to policja i inne służby robiłyby wszystko, żeby "udowodnić" choćby współwinę kierowcy. Przykład tego był w jednym z odcinków "Stop drogówka", gdzie kobieta autem zajechała (przy zmianie pasa) ciężarówce po czym ostro zahamowała, "bo ja tu miałam skręcić w prawo". Policja uznała za sprawcę... kierowcę ciężarówki, argumentując, że od razu po tym, jak mu kobieta wjechała, powinien ostro hamować, żeby wyrobić "zachowanie prawidłowej odległości". Serio! Czyli wg policji winni są rowerzyści, bo od razu nie zaczęli hamować na maxa...

  17. W dniu 15.06.2020 o 13:30, sambor napisał:

    Czy ten sam film oglądaliśmy? Na tym co ja widziałem potrącił specjalnie.

     

    Hmm, ja na filmie widzę rowerzystów jadących obok siebie, auto ich wyprzedza, zajeżdża drogę i hamuje, a rowerzyści wpadają na auto (jeden w bok auta, drugi w tył). Technicznie auto ich nie potrąciło, choć wymuszenie to jednak było...

  18. W dniu 16.06.2020 o 10:48, raci napisał:

    Polecicie jakiś sklep, gdzie kupię zestaw? Bo widzę tylko samą A6 po sklepach

    No co Ty, nie działa u Ciebie Skąpiec ani Google? ;-) Jest tego sporo, od Moreli po "markety" elektroniczne:

    https://www.morele.net/kamera-samochodowa-truecam-a6-truecama6-864926/?utm_source=skapiec.pl&utm_medium=referral

    W sklepie, w którym ja kupowałem dawno temu, już nie mają tego towaru :-(

  19. 8 godzin temu, hak64 napisał:

    Lepiej tego ująć nie można. Ja przyznaję ze wstydem, powstrzymałem się od komentowania wywodów Tichego, bo już dawno dotarło do mnie, że dla niego logiczne argumenty mają małą siłę przebicia.

    To nie tak... Logika do mnie trafia, ale dobrze uzasadniona. Uzasadnienie "bo takie jest prawo" jest dla mnie bez wartości, bo to prawo ustanowił jakiś człowiek (w znaczeniu ogólnym, nie konkretnej persony), ani lepszy, ani gorszy ode mnie i nie widzę powodu, dlaczego akurat jego zdanie ma być "jedynie słuszne". Podobnie jak kiedyś uważano peruki za "obowiązkowy" strój wyjściowy - bo ktoś tak wymyślił. A dziś wymyślają inaczej i śmiejemy się z tamtych czasów. Natomiast mam życiowy problem z czymś, co bym nazwał "sprawiedliwością społeczną". Może Ci się tak wydaje z (siłą rzeczy ograniczoną objętościowo) sporadycznych dyskusji na tut. Forum, ale bardzo wiele rzeczy przez Ciebie pisanych rozumiem i nawet wiem, że jest tak jak piszesz (zresztą nie będę ukrywał, że się na Twojej specjalizacji nie znam i ciężko mi w związku z tym uważać się za mądrzejszego w tej materii, bo to byłoby kłamstwo). Zwróć uwagę, że kilka razy pytałem się Ciebie o coś - nie po to, żeby Cię zdenerwować, tylko serio żeby uzyskać opinię fachowca (czy owa opinia mnie przekona, czy nie, to już moja sprawa). Moje polemiki wynikają z tego, że choć WIEM, jak jest i jak jest świat urządzony, to niekoniecznie musi mi się to PODOBAĆ - i nie widzę powodów, dla których miałbym powstrzymać się od wyrażenia swoich myśli. Jak czytam czasem to, co różni wariaci wypisują w komentarzach na necie, to przy nich jestem zupełnie niegroźnym szarym szczurem blokowiska :rolleyes: Zresztą mam świadomość (niekoniecznie miłą), że mój wpływ na otaczający mnie świat jest zgoła znikomy i dlatego coraz rzadziej mnie "kusi" pisanie na jakichkolwiek forach, komentarzach, czatach itp. Tracę czas, a i tak nic nie zmienię.

      

    9 godzin temu, jkarp napisał:

    kiedyś teść trafi na sprytniejszą, która poda go sądu za naruszenie nietykalności.

    przy okazji patrol rzuci go na glebę przez tego colta na widoku.

    Janusze prawa...

     

     

     

    Hi, hi, ależ ja nigdzie nie napisałem, że teść postępuje słusznie, tylko że to fajnie wygląda :)

  20. Teraz, mechanik napisał:

    Pracuję na statkach, burty są ze stali 2 cm, czasem kadłuby z klasa lodową mają grubość ponad 4cm. To nie był żart.

    Nieeee, chodziło mi o efektywność ekranowania blachy 2 cm i 1 mm! :D Bez kitu, wiem mniej więcej, jak są zbudowane statki, nawet słyszałem o grodziach, wręgach, śluzach, zęzach, cumach, bulajach, kojach...

    • Lajk 1
  21. 6 minut temu, mechanik napisał:

    W aucie masz dłogi kabel do anteny, masz podlączone do zapalniczki - dodatkowe zakłócenia, antenki na magnesie, krótkie i słabszej jakości często nie mozna zestroić. Radyjko jest zwartę konstrukcją, w aucie faktycznie jest ograniczone na odległość jednak bez przesady nie jest ze stali 2cm jak statki :) Ot dlaczego w skrócie oczywiście.

    Tak dla porządku wtrącę, że w przypadku fal radiowych grubość metalu nie ma znaczenia: alufolia też doskonale ekranuje, podobnie siatka dużej gęstości. Liczy się "szczelność" dla fal EM. Choć wyczuwam, że z tymi 2 cm to był żarcik ;-)

     

      

    2 minuty temu, mechanik napisał:

    Ze zwykłago radyjka ręczniaka nie zrobisz.

    Oczywiście, ale nie mam takiej potrzeby. W sumie na wypadek wojny - masz rację, jest to jednak zawsze jakiś podnośnik "współczynnika przeżywalności", o tym nie pomyślałem kupując, ale i tak zginę zaraz na początku wojny, bo jestem raczej "lichej konstrukcji" ;-)

×
×
  • Dodaj nową pozycję...