Skocz do zawartości

Tichy

Użytkownik
  • Postów

    1062
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    2

Treść opublikowana przez Tichy

  1. Tichy

    LPG w Subaru

    Skrzypiący nie, ale w ogólności hałasujący - wielokrotnie, właśnie z tym walczę ;-) Zaraz po montażu było OK, potem zaczął stukać podczas jazdy, jakby mi ktoś opukiwał drewnianym młotkiem zbiornik. Na gwarancji naprawili - po 2 tyg. zaczął piszczeć (ale naprawdę głośno), gdy się gaz w zbiorniku bujał. Piszczał tylko w przedziale od full do 2/3. Wymienili mi na gwarancji cały wielozawór - teraz piszczy w PEŁNYM zakresie ilości gazu Szlag mnie już trafia, ale na razie chyba odpuszczę walkę, bo właśnie gaz mi chyba zawory załatwił - w czwartek wiozę auto do mechanika, to się okaże (ale pewnie i tak silnik wyjmą, chlip, już po aucie, bo będzie "grzebane", a nigdy już się tak nie złoży jak fabrycznie ) a na razie autobus i tramwaj
  2. Wreszcie udało mi się znaleźć czas na finalizację pomysłu z przedłużką - JUŻ JĄ MAM! Dziś niestety nie mam czasu jej przykręcić, może jutro mi się uda, to oczywiście się "pochwalę" i załączę fotki Tym, którzy wypominali mi rzekomo fatalną pozycję za kierownicą pragnę dodać, że ostatnio miałem okazję przejechać się kilkunastoletnim BMW kolegi (kupił, więc trzeba było obejrzeć) Szczerze nie lubię marki BMW (choć wiem, że robią dobre auta), ale muszę przyznać, że ustawiłem sobie fotel jak zwykle, po mojemu, czyli wg wielu z Was źle - no i żadnych problemów z sięganiem do kierownicy czy lewarka nie miałem! Muszę więcej wpraszać się do aut znajomych, żeby przeprowadzić dalsze badania statystyczne Tylko większość znajomych ma teraz automaty...
  3. Tichy

    cham na drodze

    Tylko widzisz, Ty jesteś "mądry", bo razie NAPAŚCI (nie mówię o tym, że atakujesz pierwszy, tylko ktoś atakuje Ciebie!) masz większe szanse - o ile ktoś nie wyciągnie kałacha Ciebie jakby ktoś próbował wyciągać z auta, to sądzę, że nawet chętnie sam byś wysiadł Postaw się (jeśli potrafisz) w sytuacji człowieka w porównaniu z Tobą słabego fizycznie, nie znającego żadnych sztuk walki, typowego "mózgowca", którego jedyną siłownią jest podnoszenie myszy komputerowej Jak ktoś mnie atakuje fizycznie, to nie mam szans się obronić gołymi rękoma, podobnie - o czym wspomniał inny Kolega - żadna pewność siebie ani ściąganie kurtki (a co zrobić w upalny dzień?) nie pomoże, bo gość naprzeciw Ciebie może być naprawdę jakimś pakerem, też pewnym siebie i się nie zlęknie. Nie jestem żadnym kozakiem, przeciwnie! Wszystkie moje działania oraz ew. "akcesoria" mają służyć wyłącznie obronie własnej i rodziny! Skoro miałem w życiu kilka przypadków agresji fizycznej wobec mojej osoby, postanowiłem zwiększyć zwoje szanse z "mięśniakami" poprzez dodatki. Chcę się bronić, nie chcę być ciągle popychany, terroryzowany, atakowany - tak ciężko to zrozumieć? Oczywiście jeśli gość mnie od razu zaatakuje maczetą to nawet nie będę próbował sięgać po żadne pałki, tylko wieję ile sił w nogach, ew. mogę podczas biegu próbować rozpylać gaz za siebie, może choć trochę gość załzawi czy się przydusi i zwolni A żadne moje środki ani Twoje techniki walki nie pomogą, jeśli ktoś od razu wyjmie giwerę (znam osoby, które takie coś przeżyły, pisałem już kiedyś o tym). Co wtedy zrobisz? Zachowasz spokój czy jednak trochę się przestraszysz? Zakładam, że gość z giwerą stoi na tyle daleko od Ciebie, że nawet wyczyny w stylu Brucee Lee czy Norrisa nie pomogą. I pamiętaj: ja cały czas mówię o sytuacji, w której MNIE ATAKUJĄ, nigdy jeszcze np. do nikogo nie wyszedłem z auta (nawet zwrócić uwagę), nawet gdy mi nie wiem jak zajechał, wymusił itp., a co dopiero OD RAZU iść do kogoś z maczetą!!! A swoją drogą zazdroszczę siły fizycznej - gdybym miał taki "atut", też bym był spokojnieszy, bardziej wyluzowany w sytuacjach konfliktowych itp. Widzisz, ci słabsi (czyli np. ja), zaatakowani, po prostu nie mogą zachować spokoju ze strachu, bo gdy masz świadomość, że nie masz szans, to trudno być opanowanym. Jeździj ze mną jako ochroniarz i w razie czego tylko wysiadaj z auta (w samym t-shircie i bokserkach), a zapewniam Cię, że żadnej więcej "sytuacji" nie będę miał okazji opisywać
  4. Tichy

    cham na drodze

    Miałem podobnie lata temu, od tego czasu przestałem jeździć rowerem po ulicach (chyba że b.mało uczęszczanych). Tylko u mnie było to w środku dnia. Nawet chciałbym facetowi zjechać, ale naprawdę nie było gdzie, typowa polska droga za miastem, wąziutki 1 pas, zero pobocza (cały czas trawa i krzaki tuż przy granicy asfaltu), ja na typowej kolarce, kierownica typu baran, oponki cienkie jak żyletki, prędkość ok. 40 km/h Facet (jechał takim niedużym dostawczym mikrobusikiem) się nie chrzanił jak u Ciebie, zrównał się ze mną i gwałtownie machnął kierownicą w prawo, spychając mnie w te pokrzywy do rowu. Zblokowałem tylne koło, nie dam głowy, czy przednie też, możliwe, bo i tak "szedłem rowem", więc o utracie toru jazdy nie było mowy Efekt hamowania takim rowerem po zielsku oczywiście był, jaki był, tj. mizerny. A tu zbliża się taki przepust betonowy, bo tam co chwila były wjazdy na pola dla traktorów... Zatrzymałem się ok. 50 cm od tego betonu - jakbym walnął, to nie wiem, czy byłoby co ze mnie zbierać. W rowerze skasowane oba koła i podbity widelec. Podobnie jak Ty nie miałem szans zapamiętać rejestracji. Zaznaczam, że to nie była żadna główna droga, ruch nieduży, a facet musiał przeczekać może raptem 6 aut z przeciwka, potem było pusto i mógł mnie spokojnie wyprzedzać.
  5. Tichy

    cham na drodze

    Ależ ja się tu (po mojej stronie monitora) wcale nie zalewam żółcią, a co do dziecka, to przed pół godziną, w ramach odprężenia rąk od klawiatury, myłem Małej ząbki i rzucałem balonikiem Full luz, piszę tylko swoje zdanie, możecie mnie uważać nawet za czuba, mam to gdzieś. Mam prawo do własnego zdania jak i Wy: zaznaczam, że zdanie wielu tu wypowiadających się też mi "nie leży" - no i dobrze, ludzie muszą się różnić, rozumiem, że wypowiadacie się też na podstawie własnego doświadczenia. Nie szukam tu jakiejś "racji" - mojej czy Waszej, po prostu przedstawiam, jak ja to widzę. Warto poznać zdanie innych ludzi, to uelastycznia w poglądach życiowych. Poza tym myślę swoje, a robię czasem nie do końca tak samo: trzeba się mimo wszystko (choć nie zawsze mi się to podoba) dostosować się do społeczeństwa, czyli np. mogę być "myślowym" zwolennikiem lokalnych milicji obywatelskich i samosądów, jednocześnie nie używając NIGDY przemocy fizycznej, nie wymierzając sprawiedliwości na własną rękę itp. Nie wszyscy widać umieją rozgraniczyć moje poglądy od zachowań, ale rozumiem to, bo nie znacie mnie w większości osobiście - naprawdę nie jest tak źle Proponuję koniec tych wynurzeń, swoje zdanie wyraziłem, Wy też, dyskusja była fajna i zapewniła mi oryginalną rozrywkę intelektualną w piątkowy wieczór, ale proszę: MOŻE JUŻ DOŚĆ? Wróćmy do tematu wątku, bo zaczynają tu niektórzy robić analizę psychologiczną mojej osoby. Dobra, możemy przyjąć, że jestem wariatem, może nawet idiotą, OK?
  6. Tichy

    cham na drodze

    Mniej więcej raz na miesiąc. Nic pomiędzy "zajechał" a "po czym wyskoczył i chciał się bić" nie było? Sygnał dźwiękowy, jeśli o to Ci chodzi Ale chyba po coś go zamontowali w każdym aucie?
  7. Tichy

    cham na drodze

    Wcześniej pisałeś, że po 35 Ci się zmieniło. Czy mi się wydaje? A ta agresja "łebka" to na czym polegała? I co Twój kolega zyskał? Coś zaspokoił? Chociaż użył tej siekiery? To ma sens w ogóle? Zmieniło mi się zachowanie, stałem się bardziej asertywny i szczery, do 35 r.ż. nie ujawniałem się ze swoimi negatywnymi emocjami wobec zła i niesprawiedliwości świata tego. Łebek mu zajechał, po czym oczywiście wyskoczył z auta i chciał się bić. Jak na niego wyszedł gość z siekierą, to grzecznie w tył zwrot, wsiadł do auta i odjechał Sądzę, że kolega nie użyłby siekierki, to miał być tylko efekt psychologiczny. Tak, odniosłem wrażenie, że wielu do tego właśnie namawia: zignoruj to, olej, uśmiechnij się, puść muzyczkę, zluzuj pory, świata nie zmienisz, nie ucz tak dzieci, nie gestykuluj, nie migaj światłami, nie trąb - to tylko wybrane cytaty. Ekstrapoluję to na "nie reaguj, gdy biją słabszego", "pozwalaj sobie zabrać obiad", "wpuszczaj wszystkich przed siebie do kolejki". Jak można to inaczej zinterpretować?
  8. Tichy

    cham na drodze

    Tak, tak, zawsze tak robię, jeszcze z czarującym uśmiechem na ustach - ludzie fajnie się zachowują Lepszy patent ma mój teść, ale nie polecam, choć jest to wesoły sposób Teść jest wielkości średniego dębu, czyli ok. 2m. wzrostu, szeroki w barach (dawniej kulturysta) i twarz ponura jak cmentarny nagrobek z lastriko Ostatnio jak szła panna i gadała przez telefon, nie patrząc przed siebie, to oczywiście nie zszedł jej z drogi, tylko ją chwycił (no oczywiście nie mocno, tylko tak za ramiona) i po prostu przesunął na bok, mówiąc: "chodnik nie jest do rozmów przez telefon" Myślałem, że padnę, panna była tak zaskoczona, że nic nie powiedziała, tylko po chwili refleksji poszła dalej Ja używam tego drugiego, tym bardziej, że mam tylko jedno tylne przeciwmgielne, więc mniejsza szansa, że ze stopem pomylą. Widzisz, ale może tylko w Twojej głowie nie zrobiłeś niczego niebezpiecznego, może inni oceniliby to inaczej? Mnie krytykujesz, ale nie zastanowiło Cię, że zdarzają Ci się takie sytuacje, jak opisałeś? Bo z kolei ja tego nigdy nie doświadczyłem. Czy to czasem nie świadczy o tym, że coś z Twoją jazdą jest nie tak, że inni użytkownicy dróg uważają Cię za pirata? NAPRAWDĘ CIĘ TO NIE ZASTANAWIA? Wg Ciebie to ONI popełniają błąd? Ja wiem, wiem, wg Ciebie jeździsz świetnie, setki tys. km itd., manewry super precyzyjne, 100% bezpieczne, zawsze masz rację, ale pamiętaj - to może być szalenie subiektywne. Na pewno tak jest, wiem o tym, tylko nie zawsze się trafia na "tych dobrych". Na wszelki wypadek zachowuję daleko idącą ostrożność i zakładam, że ktoś mnie może skrzywdzić. Jeśli okazuje się, że to spoko człowiek, to oczywiście może liczyć na moją pełną sympatię.
  9. Tichy

    cham na drodze

    Pominąłeś cały szereg scenariuszy pośrednich. Masz rację w jednym: nie mam pojęcia, jak zareagowałbym w sytuacji całkiem drastycznej, tego nigdy nie wiesz, póki się nie zdarzy. Widziałem (lub słyszałem) o naprawdę twardzielach, którzy załamywali się w sytuacjach krytycznych (np. w obliczu wypadku czy czyjejś śmierci) i widziałem "leszczy", którzy okazywali się bohaterami sytuacji. Wszystkie te gazy, sekatory itp. skądś się wzięły. Miałem w życiu trzy krytyczne sytuacje, opiszę w naprawdę super-hasłowym skrócie. Z góry zaznaczam, że za każdym razem ja byłem "poszkodowany", tj. np. zostałem zepchnięty z pasa ruchu, wjechano mi na czerwonym i inne. Wjazd na czerwonym, hamuję awaryjnie i odbijam na sąsiedni pas ruchu, bo bym nie wyhamował. Zatrąbiłem, nie ukrywam. Facet wysiada, WYCIĄGA MNIE Z AUTA i chce bić! Udało mi się wyrwać. Od tego czasu jeżdżę z zablokowanymi drzwiami. I dobrze, bo innym razem... Wymuszenie pierwszeństwa przy zmianie pasa ruchu, zostałem zepchnięty na kończący się pas i prawie wpadłem na wysepkę. Zatrąbiłem i odjechałem. Facet gonił mnie przez kilka skrzyżowań, w końcu kiedyś trafiłem na czerwone - zdążyłem tylko krzyknąć do jadącej ze mną ciotki: zamknij drzwi! Facet wybiegł, biegał dookoła, szarpał za klamki, wołał: "wysiadaj, k..., to Ci pokażę!", w końcu skopał mi błotnik (auto sprzedałem jakiś czas później nadal z lekką wgniotką). Odjechałem, ale trzeba było widzieć minę ciotki... Od tego czasu doposażyłem się w gaz. Wyjechanie z podporządkowanej - nie wyhamowałem, odbiłem na chodnik, szczęściem niski krawężnik. Zatrąbiłem - nie zauważyłem niestety (ciemno było no i lekki szok), że to nowe BMW... Dresiarz-mafioso gonił mnie przez ok. 4 km, robił tak: wyprzedzał, zajeżdżał na prawy pas i hamulce do oporu - on z ABS, mokro na drodze, a mnie Malucha w poprzek stawiało... Nie wiem, jakim cudem się wtedy nie rozbiłem, bo robił tak non-stop przez tę trasę. Jak się inni kierowcy po drodze patrzyli, uciekali na boki... Konsekwentnie dojechałem pod dom, on za mną. Wybiegłem z auta nie zamykając drzwi na klucz, złapał mnie w wejściu do klatki, ale udało mi się wyrwać (chyba naderwałem sobie wtedy kurtkę) i ogień po schodach - on był, typowo, łysy, w dresie, ze złotymi łańcuchami i dużym brzuchem, więc po schodach pościgu nie podjął Stał pod klatką ok. 5 min. i krzyczał, a ja patrzyłem przez okno, czy mi auto podpali. Ku mojemu zdziwieniu nawet nie skopał go ani nie otworzył, powrzeszczał, powyklinał i pojechał. Od tego czasu doszła pała zomowca i drugi gaz w kieszeń. Na szczęście od tego czasu nie miałem już aż tak ostrych zajść, całe szczęście, bo nast. krokiem byłoby chyba ubieganie się o pozwolenie na broń Spoko, żartuję, nie toleruję broni palnej. Jak jesteś taki mądry, to powiedz mi, jak Ty byś zareagował, bo sądząc z Twoich wypowiedzi, to do łagodnych i spolegliwych nie należysz
  10. Tichy

    cham na drodze

    Ależ mnie spłyciłeś - ja właśnie nie pisałem tylko o szosie, ale ogólnie o życiu! I tak, mnie uczono tak, jak mówisz i uważam, że wyrosłem na pierdołę. A "prawdziwą wartość człowieka" doceniają tylko ludzie na poziomie, reszta ma gdzieś Twój intelekt, edukację czy system wartości, liczą się tylko łokcie i pięści. To jest smutne, ale prawdziwe. To taki przykład i powiedz, jak byś postąpił: czekasz sobie w kolejce na stacji benzynowej, przed Tobą 2 osoby, żadnych szaleństw czy zamieszania. Gdy już jestem pierwszy i zwalnia się kasa, nagle przede mnie (że aż musiałem się cofnąć) wchodzi facet w wieku ok. 45 lat i zaczyna załatwiać swoje tankowanie. Na moje grzeczne zwrócenie uwagi (naprawdę spokojnie powiedziane: "proszę pana, ale jest kolejka, teraz moja kolej") zareagował w bardzo agresywny sposób (chodzi o ton wypowiedzi, więc tego tu nie oddam) mówiąc: "spadaj, nie widziałem Cię". No to wtedy ja się wypowiedziałem, nie przekleństwami, ale mam taki system ciętych tekstów, że ludziom w pięty czasem idzie Oczywiście zero jakiejkolwiek agresji fizycznej, machania rękami czy coś, wbrew Waszym obawom nie dążę do fizycznej konfrontacji, bo jestem raczej mizerny z postury i generalnie nie uznaję przemocy fizycznej - ale mam za to niezłe "gadane". Facet zareagował tak, że aż interweniowała ochrona stacji Wg Ciebie powinienem go jeszcze po głowie pogłaskać? Jeżeli każdy mu ustąpi, to gość się tak prześlizgnie przez życie na cudzych garbach, łatwo i przyjemnie - nie to, że życzę innym źle, niech mają dobrze, ale nie moim kosztem! Jak Ty postępujesz w takich sytuacjach? Tylko nie wymyślaj pięknych bajek, tylko postaw się na moim miejscu i powiedz uczciwie, co byś zrobił. I wzajemnie - z mojego punktu widzenia Wszystkich tych rzeczy ewentualnie użyłbym (na szczęście nie było takiej potrzeby) TYLKO w samoobronie, gdyby ktoś mnie zaatakował FIZYCZNIE (słowne ataki olewam, słyszałem już w życiu o sobie takie rzeczy, że mnie to nie rusza). To byłaby obrona konieczna, zresztą trudno - życie
  11. Tichy

    cham na drodze

    Bogaczy i "ustosunkowanych" to nie dotyczy - uwierz mi na słowo, do niedawna jeszcze pracowałem w instytucji związanej z wymiarem sprawiedliwości, więc wiem, jak to działa. A Frogowi coś zrobili? Poza tym pewni ludzie mają "kapusiów" w pewnych służbach, zdobywają adresik i potem możesz źle skończyć, jak Cię pod domem napadną. Możesz uznać, że to spiskowa teoria dziejów, ja swoje wiem. I też: doświadczenie życiowe, nie moje urojenia. Wyłącznie. Nigdy nie trąbię dłużej niż 1 sek., zazwyczaj tylko naciskam i od razu puszczam. Tak nie robię. Jak pobili w autobusie niewidomego, bo zwrócił uwagę rozrabiającym małolatom, to właśnie wszyscy przeszli do porządku dziennego i nikt nie zareagował. Nie chcę żyć w Twoim świecie "olewania zła". I tak, jestem za samosądami, bo organy powołane do ścigania nie sprawdzają się. Ciekawe, może w Twojej okolicy jest inaczej? Interesujące - bo zakładam, że mówisz prawdę, a z kolei ja zaobserwowałem coś przeciwnego. Właściciele aut raczej pospolitych i nie pierwszej młodości (i jakości) są zazwyczaj bardzo porządni na drodze, za to bogacze... Ech, szkoda słów.
  12. Tichy

    cham na drodze

    Nic na to nie poradzę, nie mogę się z tym pogodzić, całe życie tak mam. Zdziwisz się, ale jest sporo osób, którzy się z tym nie godzą (większość mojej rodziny i znajomych na przykład). Jedni walczą z tym ostro (np. kumpel wyskoczył na agresywnego łebka z siekierą), inni tylko przeklinają pod nosem. Mnie bliżej do tych przeklinających, tylko czasem robię to przy otwartej szybie Stary, ale jak mogę Cię przekonać, jeżeli nawet nie wierzysz w zapis video takich przypadków? Dobrze, w ten weekend może będę miał chwilę luzu, to specjalnie dla Ciebie stworzę w chmurze pakiet filmików i prześlę Ci linka, OK? Jeździsz więcej ode mnie, ale może w innej części Polski? Przyznaję, że od kilku miesięcy nawet już nie zachowuję sobie takich filmików, zwyczajnie nie mam czasu na ich zgrywanie itp. Ale ze starszych zbioró coś Ci wrzucę. Nie mogę niestety na Forum zapodać, bo miałbym problemy prawne.
  13. Tichy

    cham na drodze

    "Zwykłe" wpychanie w korkach już dawno olewam, mieszkam w Krakowie, które wg. badań jest najbardziej zakorkowanym miastem w Polsce. Ja mówiłem o EKSTREMALNYCH przypadkach,totalnym cwaniactwie połączonym z niebezpiecznym (dla mnie) łamaniem przepisów. Tak robię, podczas stania w korkach "obrabiam" płyty (tj. robię sobie swoje kompilacje), na co ciągle nie mam czasu w domu. Nawet wtedy tego nie robię, chyba tego gestu jeszcze nigdy na serio nikomu nie pokazałem. Mam trochę kultury (jeszcze) Ale co powiesz, jeżeli tego mnie nauczyło ŻYCIE? Skąd wiesz, co w życiu przeszedłem? Powiem Ci tak: mam podstawy do takiego mniemania o ludziach i kropka. Może miałem w życiu pecha, ale tego nie zmienisz już ani Ty, ani ja. Oraz reszta wywodu Szanownego Kolegi, której nie przytaczam, bo długaśna: Wiem, wiem, tak się składa, że moja Żona wie coś niecoś o psychologii, a ja hobbystycznie interesuję się filozofią, więc znam te mechanizmy itp. Ja po prostu tylko chcę być RÓWNY z innymi, mnie też się spieszy, ja też chcę spokojnie dotrzeć do domu. Wkurza mnie, że ktoś ma innych za nic, że uważa się za pana szosy (kolejki, autobusu, sklepu, bloku itp.) i nie zauważa innych, a raczej ma ich głęboko w d... Nie ma to jak wiercić w żelbecie o 22:30, to nieważne, że w połowie mieszkań zaczęły wyć obudzone dzieciaki, on i tak nie słyszy tego przez huk wiertarki, prawda?
  14. Tichy

    cham na drodze

    Nie wiem, czemu twierdzisz, że nie jestem wyluzowany. Chyba masz obraz jakiegoś mianiaka, śliniącego się i przeklinającego, napiętego i z wytrzeszczonymi oczami podczas pisania tych postów Zapewniam Cię, że jestem wyluzowany, zresztą równolegle naprawiam drugi komputer, a no moim licytuję sobie różne rzeczy na Allegro. Że poglądy mam kontrowersyjne, to nie znaczy, że się spinam, wbrew pozorom nawet za kierownicą jestem zazwyczaj spokojny, a Wy tworzycie obraz jakiegoś potwora Tak uważam, bo tego mnie nauczyło życiowe doświadczenie, zaznałem od ludzi (obcych, nie dotyczy to rodziny i przyjaciół) głównie dużo złego i to bez winy z mojej strony, bo zazwyczaj ludzi unikam i nie chcę mieć z nimi do czynienia. Pozazdrościć, że masz lepsze doświadczenia, ale nie przekonasz mnie: moje doświadczenie zaprzecza Twoim słowom. Nigdy tak nie postępuję, choćbym miał nie wiem jak zły dzień, na mnie się też w życiu wyżywano, choć byłem "niewinny", więc wiem, jak to jest, poza tym moja kuzynka pracuje na kasie. Byłbym niemiły WYŁĄCZNIE wtedy, gdyby np. kasjerka mnie zwyzywała lub złośliwie rzuciła kupione jajka na ziemię.
  15. Tichy

    cham na drodze

    Tak, masz rację - w moim przypadku frustracje wynikające z tego, że nie godzę się z bycia "tym gorszym", tym pomiatanym, uważam bowiem, że wszyscy jesteśmy RÓWNI i nie mogę się pogodzić z tym, że ktoś się ma "ponad" i robi na drodze, co chce. A co spotkania mnie na drodze, to bez obaw: moje (czasami) negatywne zachowania są WYŁĄCZNIE REAKCJĄ (w takiej samej formie i ilości) na bezpośrednie złe zachowanie innych, i to nie chodzi o banał typu wjazd na mój pas bez migacza, tylko o rzeczy zagrażające już bezpośrednio mnie lub mojemu pojazdowi. Zapewniam Cię, że jeżeli nie wymusisz na mnie brutalnie pierwszeństwa, nie siądziesz mi 2 m. za zderzakiem czy nie zepchniesz na pobocze, to absolutnie nic Ci nie grozi Chętnie wpuszczam na swój pas (o ile ktoś sygnalizuje taką chęć migaczem, bo wróżem nie jestem), wpuszczam z podporządkowanych, jeżdżę na zamek, stosuję się do ograniczeń prędkości i przepuszczam pieszych/rowerzystów na pasach, a czasem nawet poza nimi I tak, i nie - z mojego punktu widzenia samobójców, ale tu trzeba spojrzeć ich oczami: dla nich to nie jest ryzyko, bo w razie czego zajadą drogę (ówdzie zepchną na pobocze) tych zwykłych, "potulnych" kierowców. Liczą na to, że nikt nie chce uszkodzić swojego samochodu, więc przeklnie, potrąbi, pomiga, ale hamulec wciśnie. Często po chamsku jeżdżą ludzie zamożni, posiadający )nie bez powodu) wielkie i solidne fury - oni WIEDZĄ, czym jeżdżą, wiedzą, że większość aut osobowych nie ma szans z nimi w zderzeniu i raczej ucieknie z drogi na łąkę, niż zaryzykuje jazdę na stłuczkę. Zazwyczaj tak to się odbywa. Taaaak??? Czyli "błąd ludzki" to w pełni świadome wyprzedzanie na zakręcie i podwójnej ciągłej, a gdy nadjedzie auto z przeciwka - brutalne wciśnięcie się przede mnie na milimetry, po czym od razu wyciągnięcie środkowego palca? Albo wyjazd na czerwonym świetle prosto pod moje auto, że zdążyłem tylko odbić, żeby uniknąć stłuczki - reakcją na pisk opon i klakson była próba nakłonienia mnie do zjechania na pobocze i bicia się: to też "błąd"? Jak wg pewnego idioty w Częstochowie jechałem za wolno (bo zgodnie z ograniczeniem) PRAWYM PASEM, to mnie wyprzedził i wcisnął hamulec do oporu, aż do zatrzymania - powaga, zablokował ruch na jednym pasie obwodnicy - to jest "błąd"? Bez kitu. Nie przekonacie mnie, gdyż... Mam kilkadziesiąt filmów z pokładowej kamery z takimi przypadkami, nie mogę ich jednak udostępnić, bo w tym popapranym kraju mogę mieć z tego powodu nieprzyjemności karne + cywilne, a czasu na zamazywanie twarzy/rejestracji nie mam. Co ciekawe, w przypadku błędów ludzkich (także moich) zazwyczaj po ostrzegawczym klaksonie są eleganckie przeprosiny i finał. Za to ci robiący to z premedytacją (nadal twierdzę, że ok. 95%) zawsze dostają piany, gestykulują, zatrzymują się, chcą się bić, nawet potrafią gonić - prawda w oczy kole Uważam tak samo To jak: powiedzieć dzieciom, żeby dawały się lżyć, poniżać, szturchać, spychać na margines, wyprzedzać w kolejce, oddawać zamówiony w restauracji obiad czy drugie śniadanie w szkole, a telefon/laptopa dać każdemu, który powie: "daj mi to"? Żeby pozwalały idiotom na szarogęszenie się, żeby opanowała ich znieczulica jak 80% tego społeczeństwa? Jakie widzicie wyjście? Bo ja to widzę tak: nie walczyć do upadłego o pierdoły, bo nie warto, świata w pojedynkę nie zmieniać, bo się nie da, życiem też nie ryzykować, ale opór (nie myślę tu tylko o sprawach fizycznych), choćby symboliczny, dawać trzeba. I trzymać się w małej, ale zaufanej grupie, bo w grupie siła, a jednostka jest nikim (chyba że ma władzę, siłę, broń lub inną formę przewagi - np. 1 człowiek z karabinem maszynowym podoła nawet sporej grupie uzbrojonej w pięści, a premier/wódz/król/dyktator/prezydent może na nawet sporą grupę uzbrojonych w pałki wysłać dywizję armijną z czołgami).
  16. Tichy

    cham na drodze

    Ta akcja jest z góry bez sensu, bo przyjmuje błędne założenia. Zakłada bowiem DOBRĄ WOLĘ innych uczestników ruchu, tymczasem w 95% przypadków prawdą jest ich ZŁA WOLA! To nie tak, że ktoś się zagapił, że miał problemy w pracy i jest zmęczony, dlatego niechcący mi zajechał. 95% kierowców robi to z pełną premedytacją, licząc na nasze pobłażanie, po prostu cwaniakują, uważają, że są "ponad", że im się należy, że droga należy do nich, to ONI nie myślą o innych! Jeżeli nie będziemy stawiali chociaż małego oporu, to będzie im się udawało jak po maśle, będą coraz bardziej zuchwali. Oni olewają akcje siemanko i inne, mają wszystko i wszystkich gdzieś, po prostu "po trupach do celu", bo inni się ugną, bo się przestraszą, bo nie zechcą zawalczyć. 35 lat popuszczałem, od 5 lat stawiam lekki opór i przewiduję eskalację ;-) Na wszelki wypadek jeżdżę zawsze z 2 pojemnikami gazu pod ręką i zomowską pałą pod siedzeniem Po głowie chodzi mi jeszcze maczeta lub mała siekierka Inni (tj. kibole) mogą, to co, ja nie mogę? Jak równość, to równość. Trafiony-zatopiony, to mój (i mojej Żony) idol! Skąd wiedziałeś? Tak, to jeden z moich ulubionych filmów, ile razy marzyłem, żeby dać taki wycisk idiotom jak on dał! Amerykańska poprawność kazała na końcu zrobić z niego wariata, w Europie ten film by miał inne zakończenie, u mnie na pewno
  17. Tichy

    cham na drodze

    O takiej teorii jeszcze nie słyszałem.Weźmy pierwsze z brzegu próby dookreślenia: http://www.nauki-spoleczne.info/kilka-definicji-agresji No więc potwierdzam, że u mnie na pewno zachowania agresywne biorą się z pośpiechu, przeciążenia, zagonienia i "wyciśnięcia" przez kapitalistyczny system. Po prostu JA TEŻ chcę kiedyś dojechać wreszcie do domu, zobaczyć się z rodziną, JA TEŻ chcę mieć więcej czasu dla siebie, a nie tylko tyrać na kapitalistów w robocie, a np. przez panią, która koniecznie musiała wyjechać Yarisem na śnieg i wlecze się spanikowana 20 km/h, gdy można (tą samą Yariską) spokojnie 40, ja grzęznę w kilometrowych korkach - przyznaje, że wtedy chcę wyjść i kogoś walnąć z okrzykiem: "po cholerę wsiadasz do samochodu, skoro nie jedziesz?!".
  18. Tichy

    cham na drodze

    Problem w tym, że gdy ja się "samoograniczałem", to tylko inni (cwaniaki, chamy itp.) na tym zyskiwali. Czyli im było coraz lepiej, a mnie wcale nie, wręcz gorzej. Stawianie oporu ma tę zaletę, że im jest trudniej (bo jednak jakiś opór odczuwają, nie idzie im jak po maśle), a co ciekawe, co któryś raz ja wychodzę na swoje. Więc generalnie jest bardziej "równo" i "sprawiedliwie" przy opcji nr 2 i od ukończenia 35 r.ż., co nastąpiło już kilka lat temu, taką opcję stosuję. Pewne hamulce mam, ale nie takie jak dawniej (powiedzmy, że dawniej tarczowe bez ABS, a teraz bębnowe z Malucha w porywach do ręcznego) 100% racji. Poza tym coraz bardziej zgnębieni i wyciśnięci przez pracodawców ludzie w wieku 35-50 lat, też nerwy w końcu puszczają, każdy by chciał mieć kasę, super-furę i na luzie żyć. Jak zajedzie drogę taki młody cham w nowiutkim SUV-ie BMW czy Audi, to mało komu ciśnienie nie skoczy.
  19. Tichy

    Pozdrawiamy sie :)

    Kraków, ok. 7:20, okolice Tandety: pozdrawiam "bliźniaczego" czarnego Forka II gen. ze świnką po stronie kierowcy, którego miałem przyjemność wpuścić przed siebie w korku Gdzieś tam w międzyczasie wmieszał się między nas srebrny Legacy lub OBK (nie zauważyłem), ale bez świnek. Uciekłeś mi potem, bo mi się zachciało zmienić pas na inny - zawsze ten lewy szedł szybciej, ale widzę, że po wakacjach coś się zmieniło i teraz prawy jest szybszy Ale w sumie nieczęsto tamtędy teraz jeżdżę.
  20. Tichy

    Pozdrawiamy sie :)

    Miejsce i godzina się zgadzają, więc pewnie chodzi o mnie - dzięki i odpozdrawiam! Ale jakoś nie kojarzę, żeby ktoś mi mrugał czy trąbił... Inna sprawa, że w piątek po pracy to mocno zadżumiony bywam
  21. Tichy

    Pozdrawiamy sie :)

    To jest Butt-head. Chyba jednak nie: http://upload.wikimedia.org/wikipedia/en/4/4f/Beavis_and_Butt-head_titlecard.png No i Wujek Google też trzyma moją stronę
  22. Tichy

    Pozdrawiamy sie :)

    Lusterko jest czarne, ale auto srebrne Nie mam gazu, ale pracuję w pobliżu. Ooooo, sam Wielki Moderator Aflinta mi się "trafił"! Dobrze, dobrze, znajomości trzeba mieć wszędzie A istotnie, nie pamiętałem koloru lusterka, ale auto na pewno srebrne, więc ekstrapolowałem - jak widać błędnie. Skoro pracujesz w pobliżu, to będziemy się zapewne często widywać, bo ja w pobliżu mieszkam Na szczęście wyglądasz sympatyczniej niż Beavis z Twojego awatara, nie widziałem też żadnej broni automatycznej, auto też bez granatnika na dachu, więc może Aflinta nie taki straszny, jak się maluje
  23. Wiem, wiem, jestem w mniejszości Ja bym chciał auto bez elektroniki, z ręcznie opuszczanymi szybami, z mechanicznym licznikiem, może być nawet bez zegarka Za to żeby łożyska wytrzymywały, jak w niemieckich czy szwedzkich wozach z lat 90-tych, 150 tys. km, silnik 400 tys. km bez remontu, karoseria bez korozji na 15 lat, zawieszenie minimum 10 lat, a skrzynia biegów "dożywotnia". Technologia na to pozwala, tylko że szpikuje się auta bajerami, za to jakość schodzi na psy. Luksus majętnych ludzi, niedostępny dla większości tego społeczeństwa, gdzie każdy rypie się w robocie od rana do nocy i patrzy, czy budżet domowy na koniec miesiąca się zamknie
  24. Tichy

    Pozdrawiamy sie :)

    Kraków, ul. Cegielniana, piątek, ok. 18:00: pozdrawiam obtrąbionego i obmachanego (ze wzajemnością) Forumowicza ze świnką na srebrnym lusterku Kto zagląda w moje rejony, przyznać się! Twarz wydała mi się znajoma, ale z moją (nie)pamięcią do twarzy to różne "zwidy" można mieć Wracałeś może od gazowników z m-Gas???
  25. Powiem, że to przerażające: widać Subaru też schodzi na psy! Weź mnie nie strasz, kupiłem Subaru, bo wg zgodnej opinii kilku zaufanych ludzi z branży to mój rocznik i ten silnik to jeszcze w miarę bezawaryjne zestawienie. Czas pokaże. W każdym razie zawsze warto spróbować czegoś innego, bo po Golfie i Fabii mam grupy VW serdecznie dość. Fabia to i tak postęp, ani razu nie stanęła w trasie przez 8 lat jeżdżenia, czego o Golfie powiedzieć nie mogę... Ale dla mnie przeciekające auto to coś strasznego, ostatni raz miałem tak w 25-letnim Maluchu na pocz. lat 90-tych i kojarzy mi się to z totalnym rzęchem po 5 stłuczkach i przeżartym korozją na wylot Co więc trzeba kupić, żeby się nie psuło? Znam odpowiedź: nic, zamierzona nietrwałość produktu nas załatwiła. Z perspektywy czasu to ocenimy. Ale masz rację, woziła nas bezpiecznie (i niezbyt wygodnie - zawieszenie chyba z betonu było, o fotelach nie wspomnę) tam, gdzie chcieliśmy. Gdy ja kupowałem Skodę, było to auto niedrogie (teraz wszystko stanęło na głowie, wtedy od nowej Fabii tańszy był tylko Logan i jakieś indyjskie wynalazki bodajże), wg mnie jakościowo takie sobie. Powiem tak: gdy ja przez 6 lat w Skodzie nie raz odwiedziłem serwis, mój Tato Dacią Sandero miał tylko wymianę sprzęgła, w dodatku niedrogą. Wychodzi mi na to, że Skoda to większa tandeta od Dacii, ale trzeba by było mieć większą próbkę niż po jednym wozie z danej marki Przy okazji Dacia była lepiej wyposażona (zwłaszcza w zakresie bezpieczeństwa - 2 poduszki i ABS) i pojemniejsza w środku, zwłaszcza bagażnik (co już było dla mnie dość ważne).
×
×
  • Dodaj nową pozycję...