Skocz do zawartości

Maruda

Użytkownik
  • Postów

    1062
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Maruda

  1. Maruda

    kawior...pasztet

    Mogiem rozważyć podjęcie zatrudnienia, ale pod warunkiem minimum dwóch przerw śniadaniowych, po pół godziny każda. Nie lubię się przemęczać... M.
  2. Maruda

    Samobój idealny...

    A z kogo to cytat? Z pamięci. Dziurawej troszku... Całkiem być może chyba na pewno. Ale nie chodziło o Jarosława z przyległościami, a o sposób "widzenia" czy też "odbioru" świata - i wynikających z tego postaw i poglądów. I o to, jak się one zmieniają w czasie. O to chodziło. Masz wątpliwość, że pozostali też nie próbują tego stanu rzeczy poprawić ? Raczej widzę wszechobecne (jeśli mówimy o scenie politycznej i publicystyce) próby i wysiłki zmierzające do zachowania status quo. Rzecz gustu, opinii, wiedzy, postzregania, punktu widzenia, stopnia zaślepienia (niepotrzebne skreślić). Zapłaci, albo i nie. Insh Allah, jak to mówią. Myślę, że "kwotowo na łebka" wyjdzie symbolicznie raczej (o ile w ogóle "wyjdzie"). I znacznie mniej niż przyszło nam płacić za brak norweskiej rury czy wizytę Rywina u Michnika, gazety lub czasopisma, LFO czy inne takie nieistotne drobiazgi - ces't ne pas? :cool: Znany komu? Spożycie ani zamiłowanie do jajcarstwa nie są kryteriami wyboru na ww stanowisko. Tam się bierze inne rzeczy pod uwagę, również te nieznane tym, co "znają głównie". Dzienks. :smile: Ja tam jestem przejednawalnyny - nieprzejednana są u mnie tylko chęć nazywania rzeczy po imieniu i dysgust na widok kotła co zaczyna przyganiać garnkowi*. Obawiam się, że jest to nieuleczalne. :cool: Ile trzeba. Czasami, ile można. :cool: We Związku Sowieckim też była wolność. Można było wyjść na ulicę i krzyczeć, że się nie podoba. Że Reagan się nie podoba. Ale bez pozwolenia od właściwych organów też można było mieć nieprzyjemności - spontaniczność i oddolna inicjatywa nie była mile widziana... :roll: :shock: ...a tu Ci zwyczajnie nie wierzę... Był wegetarianinem, wyrzekał się przemocy, dążył do porozumienia, zrozumienia, discypliny wewnętrznej, samoopanowania. Nie lubił luksusu, wyrzekał się zbędnych rzeczy materialnych (czyli, prawie wszystkiego) - i idącego za nim uzależnienia (relacja "posiadania" jest, wbrew pozorom, zawsze dwustronna). (Powyższe to nie jest "lista rzeczy dobrych n.t. Mahatmy", a tylko luźna charakterystyka, takie "off the hat". Ocena dobre/ niedobre należy do czytającego.) Widzę, to co widzę. Wiem, co wiem. Nie "wszystko", nie "najlepiej" - ale jak zacytuję "...przynajmniej staram się uzasadnić swoje stanowisko". A jak czegoś nie wiem (znaczy, wiem, że nie wiem) to siedzę cicho. O. (No chyba że akurat zacznę się, jak to mam w zwyczaju, wymądrzać.) Witek, chłopie! Trzydzieści lat? Kurde, piękne to były te młodzieńcze lata... Ech, aż łezka się w oku kręci... pzdr, M. ______ * to NIE JEST wycieczka osobista - chodzi o "sytuację ogólnie".
  3. Maruda

    Samobój idealny...

    Zawsze można. Wolność i demokracja jest, poniekąd. Każdy może wybrać sobie dowolnie wybraną paranoję. Kwaśniewskiego też podsłuchują, i w ogóle się boi. Klimatu ogólnego, w sensie. Wiesz, ja to rozumiem poniekąd. Kiedyś też byłem młody, i też uważałem, że wojna w Wietnamie to zło, a Gandhi dokonał wielkiej rzeczy. (Choć, lat kilka potem w Indiach przebywając na przestrzeni lat kilku, nie mogłem tylko zrozumieć "ale po co?" - kiedyś przynajmniej wszystko działało...*) Rzecz w tym, że "jak ktoś nie ma lewicowych (rewolucyjnych/ antyestabilishmentowych/ alterglobalnych/ etc - niepotrzebne skreślić) poglądów kiedy ma lat siedemnaście, to znaczy, że jest człowiekiem bez serca - ale jeśli ma je w dalszym ciągu mając lat trzydzieści siedem, to znaczy, że jest człowiekiem bez mózgu". (Powyższe to jak najbardziej "wycieczka personalna"; typowy "tit for tat" - "tat'em" zaś były "towarzysz" i "dumny obywatel IV RP".) Ja nie mam już lat siedemnastu. Pamiętam, "jak było" gdy miałem lat siedemnaście. Ja nie jestem "towarzysz" ani "dumny". Nie potrafię jedynie zrozumieć ludzi, którzy z lubością wieszają psy na kimś, kto chce i próbuje -lepiej lub gorzej- poprawić zastany stan rzeczy ("Rywinland"), a w swym zaślepieniu nie potrafią zauważyć, że jednak "rzeczywistość" od "rzeczywistości Gazetowej" różni się jak, nie przymierzając, "fakt" od "faktu prasowego". I tyle. Rzecz do przemyślenia, jak mawiał Stierlitz. PiS on U, men. ("Shalom" dla swoich.) M. __________ * Ostatni poważny remont sieci wodociągowej w Bombaju - sorry, Mumbaju (przywracamy przecież "rdzenne" nazwy, nawet jeśli pierwotną nazwą miejsca jest portugalskie "bom baja" [dobra zatoka], a miasto stworzyli "od zera" angielscy koloniści, hłe hłe) - miał miejsce tuż przed wybyciem Brytanii z Indii - a potem NIC. I to jest "typowy stan rzeczy" - czy też raczej "rzeczywistości" tamtego kraju.
  4. Maruda

    Piractwo to zło

    Tak, że jesteśmy ciekawi czy Ci się owe poglądy nie zmieniły i jeśli tak to dlaczego. Więcej masz w znanym Ci temacie o samobóju. Nie zmieniły. Pytanie tylko, czy "wy" wiecie, jakie one są? Zajrzę. pzdr, M.
  5. Maruda

    Piractwo to zło

    "Hłe, hłe" - miło połechtana próżność ma zarechotała. Jakieś konkluzje? M.
  6. Maruda

    Piractwo to zło

    Wiele cię ominęło... Dobrego - czy złego? Yyy... tego.... sądząc po klimatach z końca czasu kiedy bywałem tu wcześniej, to chyba tego drugiego. Ale mogę się mylić. Wolałbym, choć przeczucie podpowiada, że chyba jednak nie... :roll: M.
  7. Maruda

    Piractwo to zło

    paul 78, wybacz, ale czy to, ze koncernye nie padaja przez piractwo usprawiedliwia zlodziejstwo? Ciekawy punkt widzenia. (...) Zlodziejstwo to zlodziejstwo. Nie ma od tego ucieczki. Nie ukradlbys benzyny na stacji benzynowej, ale p[rogram komputerowy, film na dvd, plyte z muzyka tak? gdzie logika? Bo zaraz sie okazuje, ze akurat na to sa przeciez argumenty. tak, ale jak gwizdniesz 50 litrow beznyny w orlenie, no to przeciez firma nie padnie..... (...) Niemniej należy odróżnić "wartość" materialną (nośnik CD/DVD, 50 l benzyny - czyli rzecz materialna), która jest, albo jej nie ma (innej opcji nie ma) - od niematerialnej (program, muzyka, film - czyli informacja), która może być POWIELANA wielokrotnie, bez "ubytku oryginału". Jak to kiedyś w jednym magazynie komputerowym (CHIP?) rednacz zauważył: Jak murzynowi ktoś ukradnie wszystkie owoce mango z drzewa przed domem, to on jest realnie stratny. Jak potem ten sam murzyn usiądzie pod oskubanym drzewem i ułoży smutną pieśń o skrytomangożercy - i tą pieśń też mu ktoś "ukradnie", to strata jest jakby cokolwiek ...wirtualna, że się tak wyrażę. Koncerny entertajnmentowe same ukręciły bat na siebie swą pazernością, co już ktoś zauważył. Ciężko jest być dobrym obywatelem w złym państwie, jak to ktoś kiedyś zauważył. BTW: czy prawda to, czy jeno potwarz nikczemna a łgarstwo wierutne - że się ongiś wytwórnie mołszyn pikczers do holiłud przeniosły, bo na wschodnim wybrzeżu waadza za bardzo je za piractwo (naruszanie praw autorskich) tępiła? A tam se mogły, z dala od waadzy, piracić do woli? M. PS: Że odgrzebuję okolice trzeciorzędu czy innej kredy - wybaczcie. Od kilku miesięcy nie zaglądałem tutaj wcale.
  8. Maruda

    Samobój idealny...

    Ło kur... de. Ale mię przeflancowało. I, urwana jego nać, powiadomienia -jak zwykle- przyszły. W sensie, poszły. Tradycyjnie, w pizdu. Ja teraz już idę zalec. Ale nie omieszkam się ustosunkować, przy okazji. A wy, Adamus... Co do plucia: plujta se do woli. Mię tylko rusza jak ktoś "na oko" yntelygętny chlapnie jak -nie przymierzając- kura jajem o beton. Nara. M. PS: Mod! Paska mu!! W sęsie, mnie! PS 2: Chuchać nie będę, bo obowiązuje ustawa o wychowaniu. W -tfu!- czeźwości. Skandal. Kaczory muszą odejść. Na czerninę najlepiej. Shalom na dzisiaj, a może i na jutro. Amen i krzyż na drogę. PS 7: A czemu - ja się pytam, czemu - w tak piknym wątku nie ma nic o ojcu muchmorku i jego ostatnich występach? Odwaga cywilna w narodzie osłabła, czy jak? Hę, się pytam?
  9. Maruda

    Kto ma zgasic swiatlo?

    Lepiej że Miałgosię niż hemoroidy. O.
  10. Krutko dziś byńdzie: Ło matko! :shock: M.
  11. Gdzie "wcześniej"? Nie znalazłem na ostatnich dwóch stronach, a wszystkich nie chce mi się przeglądać. Jakiś link, mejbi? M.
  12. Trudno mi, szczerze powiedziawszy, powiedzieć, czy autor pisze "konkretne", czy "ogólnie". Mazda tam jest wymieniona, ale wzmnianka na jej temat jest (IMO) bardziej przykładem samochodu, który "w szczególności" miał problem z wiskozą, a nie jako "każde wisko tak ma" Zresztą, co do owego artykułu z Wikipedii, to mam wrażenie, że jest on zdecydowanie zbyt poetycki i mglisty jak na -było nie było- techniczny artykuł. Niemniej, fakt, że Twoja wiskoza działa "si kalafą" nie oznacza, że ma ona taką samą sprawność jak 200 kkm wcześniej. Inaczej, mój wcześniejszy post był zwróceniem Azowi uwagi, że nie jest wyłącznie tak, że wisko "działa, albo nie działa". Znaczy, zgoda: wisko jak się rozpieprzy to nie działa - a jak jest sprawne to działa, i co do tego wątpliwoście nie ma. Ja zaś pisałem o tym, że -niezależnie od "działania jako takiego"- sprawność wiskozy (= zdolność do szybkiego "zapinania" i/lub maksymalny moment jaki może przenieść) może ulec zmniejszeniu. I jest to -wg mojej wiedzy- uzasadnione twierdzenie. Nie wiem jak to naprawdę jest z tym zużyciem i czy jest to rzeczywiście odczuwalne (o ile w ogóle występuje). Chodziło mi tylko o zwrócenie na fakt, że wiskoza (= visco fluid) może się jednak jakoś tam "zużywać". pzdr, M.
  13. A jedno nie wyklucza drugiego. Bezawaryjna, czyli nie ma "ło, a wczoraj działało..." - jak może mieć to miejsce w przypadku złożonego układu mechaniczno-elektronicznego (n.p. sprzęgło wielopłytkowe czy Haldex) który moż się popsuć "za dnia na dzień". Ale nie wyklucza to pewnego pogorszenia się jej właściwości. "W praktyce ... przez całe życie samochodu" - czyli, "z punktu widzenia typowego czasu użytkowania samochodu (przez typowego użytkownika) zmiana ta może być potraktowana jak pomijalna". Coś jak sprężyny zawieszenia dla kogoś, kto kupuje nowe auto co dwa-trzy lata i robi nimi w tym czasie 50-70 kkm. Jakieś zużycie i utrata sprężystości jest, ale -pomijając przypadki ekstremalne i katowanie samochodu- jest to "praktycznie pomijalne". Za Wikipedią ( http://en.wikipedia.org/wiki/Limited_slip_differential ) - z tego co pamiętam, to właśnie tam wyczytałem o tym: Czy gdzieś jeszcze o tym czytałem, nie pamiętam teraz. Nie wiem, jaki jest "stopień zużycia" wiskozy w miarę upływu lat (Dyrekcja pewnie mogłaby powiedzieć coś więcej... ) Natomiast "bazując na ogólnej wiedzy" uważam tezę o stopniowej utracie właściwości wiskoelastycznych płynu w LSD za wysoce uprawdopodobnioną. Więcej o płynach wiskoelastycznych: http://en.wikipedia.org/wiki/Dilatant i http://en.wikipedia.org/wiki/Viscoelastic
  14. "Płyn" w wiskozie to substancja wielkocząsteczkowa o specyficznych właściwościach. (Jest to substancja z tego samego rodzaju co Smart Putty.) Substancje wielkocząsteczkowe zazwyczaj się "starzeją" - tracą/ zmieniają swoje właściwości z upływem czasu. Szperając po necie w poszukiwaniu informacji n.t. płynu w wiskozie przeczytałem informację, że jedną z zalet wiskozy jest to, że traci ona "płynnie" swoje właściwości - nie ma tak, że dzisiaj jest, a jutro "się skończyło" znaniecka (i to w zakręcie) - nie; po prostu z roku na rok coraz słabiej sprzęga przy róźnicy prędkości obrotowej obudowy i "środka". pzdr, M.
  15. Maruda

    Moje Subaru

    Może być. :cool: (Składnia polska pozwala także na odczytanie sensu Vertowej wypowiedzi tak samo jak w Milkowej.) pzdr, M.
  16. ad 1. Możliwe, ale ja raczej spokojnie jeżdżę. Tutaj mogły się nałożyć wysoka temperatura otoczenia (upalne popołudnie), większe obciążenie (przyczepa z towarem i stosunkowo wysoka prędkość jak na jazdę z przyczepą) - a być może jechałem "z wiatrem" i chłodzenie było gorsze? Może "pod wiatr" i opór powietrza większy? Nie wiem. Innych przyczyn nie znajduję. Wcześniej wycieków nie zauważyłem. Symptomy były - "mułowata" praca skrzyni. Jakoś nie zauważyłem tego "po przelaniu" - może była wtedy zima i wolniej jeździłem - a potem "przywykłem"? Nie wiem. ad 2. Nic nie było zmieniane po 100 tys - jeszcze tego nie zrobiłem. WIEM, że powinienem, że rozrząd, itepe - ale "jakoś tak" odkładałem to na później, na "po doprowadzeniu do używalności" zakupionego samochodu zastępczego - co się ciągnie jak flaki z olejem. (BTW: nie ma Pan pojęcia skąd zdobyć używany pneumatyk do Legaca 1,8 NA "Hubertus", prawy tył? ) Sprawdzane było na pracującym silniku. Nie podejrzewam, żeby TEN mechanik pomylił wlewy - to tak jakby pomylić kobietę z kozą. ad 3. Oby. ad 4. i 5. To jest pytanie do ASO... Nie wiem, kiedy był wymieniany olej - sądzę (=AFAIK, napisałem że nie jestem pewien), że przy 50 tys. Wszystkie przeglądy (poza ostatnim, 100 kkm) były robione w ASO - nie wiem co i kiedy sprawdzali. Wszelkie dolewania/ ulewania/ przelewania miały miejsce w ASO. Ostatni przegląd jaki był robiony to "ostatni przed 100 tys." (czyli, wychodziłoby że 75 tys.). Poza ASO była tylko wymiana tarcz i klocków. Hamują tak samo jak "oryginały", a kosztowały -z tego co pamiętam- "do kupy" (części + robocizna) 1/3 ceny ASO. Pozdrawiam, Maruda
  17. A Milek mówi inaczej: "cycki wielkie to fajna sztuka". I komu tu wierzyć? M.
  18. Maruda

    Samobój idealny...

    ...w odróżnieniu od wspomnień związanych z zawiasem, tarczami i przekładnią kierownicy w legasiu, hłe hłe... A jak tam nowe autko? 200 kg towaru w bagażniku i pewnie śmiga jak szczała, co? M.
  19. Maruda

    Samobój idealny...

    I tego właśnie nie rozumiem. Podobieństwa nie ma żadnego - a już prównywanie sytuacji obecnej z "najgorszym czasem PRL" - czyli terrorem bierutowsko-enkawudowskim czy gomułkowszczyzną jest po prostu ...... :roll: . Więcej patrzeć i analizować samemu, mniej Gazety i tefauenu (+ regularne wypróżnienie) - i świat od razu robi się lepszy. Nie dać się zwariować i ogłupić. I nie pisać głupot. Ja nie jestem aż taki stary, ani nie mam "traumatycznych przeżyć". Ale trochę tamten czas pamiętam, i nie stanie po papirus czy pralkę było w tym najgorsze. A takie porównanie jak wyżej jest dla mnie po prostu głupie. I nie chodzi tu wcale o "obronę kaczek", tylko o elementarne poczucie przyzwoitości i wyczucie proporcji. Zdania nie zmienię, co najwyżej możesz się na mnie obrazić lub dodać do ignorowanych. Ja i tak ostatnimi czasy na forum prawie wcale nie zaglądam. Stanie po pralkę kilka dni może być zabawne "samo w sobie", fakt - ale fakt, że w całym kraju wszyscy (prawie) muszą stać kilka dni po pralkę i wszystko inne (bo "normalnie" nie idzie kupić niczego) zabawnym w żadnym calu nie jest. EOT Całkowicie się zgadzam i również pozdrawiam. Maruda PS: Jako że nie widać, to piszę: jestem całkowicie spokojny i kołtun mam rozpleciony*. Reakcja wynikała nie ze zdenerwowania, a z alergii na pier... głupot. Ja w ogóle niespotykanie spokojny człowiek jestem. I tyle "f temacie". Shalom.
  20. Witam panie Andrzeju. Odgrzebuję ten wątek, bo... Olej w AT wymieniany jest, o ile mi wiadomo (proszę poprawić, jeśli się mylę) po 50 kkm (Forester 2.0 NA). Czyli, w przypadku samochodu na gwarancji i z przebiegiem 112 kkm wychodzi, że robiło to ASO. (Drugiej wymiany jeszcze nie było - "innych" mechaników przy AT też.) Kilka tygodni temu jechałem autostradą z przyczepką na haku. Przyczepka dosyć lekka (100-120 kg masy własnej, na przyczepce jakieś 12 czy 18 maxi-palet - jednorazówki, lżejsze od EURO). Prędkość przelotowa jakieś 130 km/h, tempomat włączony. W pewnym momencie zauważyłem, że za samochodem się dymi. Zjechałem na bok, zatrzymałem się, awaryjne, zaglądam pod spód... Ło matko! Olej się leje!! Wylało się sporo - zaśmierdziało mi olejem już 20 km wcześniej, gdy otworzyłem okno żeby zapłacić myto - ale nie skojarzyłem, że to z mojego. Jak patrzałem to kapało dosyć żwawo: tył samochodu był cały obryzgany, przyczepa też. Trudno było mi określić skąd ten olej - jakiś taki ni to brązowy, ni czerwony. (Kontrolka żadna się jeszcze nie zapaliła, temp. silnika jak zawsze - wskazówka w połowie skali; kontrolka temp. AT zaświeca się tylko po przekroczeniu temperatury krytycznej - "na bieżąco" nie wskazuje.) Okazało się (następnego dnia, u mechanika), że to ze skrzyni - olej wylał się przez odpowietrznik (!). (Wcześniej sądziłem, że to z silnika - po wskazaniach bagnetu doszedłem do takiego wniosku - ale za szybko po zatrzymaniu silnika sprawdzałem poziom oleju, stąd błędny wniosek.) Ale najciekawsze było dopiero potem: na rozgrzanym silniku bagnet AT pokazywał -i to po tym, jak już dosyć sporo oleju (0,5 l? 1 l? 1,5 l?) poszło "w świat", ok. 2 cm PONAD dopuszczalny poziom (mówię, naturalnie, o tym "gorącym" poziomie). Trzeba było jeszcze odciągnąć jakieś 3/4 l żeby "zeszło poniżej kreski". Co ciekawe, praca skrzyni od razu się poprawiła - jakoś żwawiej teraz przełącza biegi (wcześniej robiła to strasznie mułowato; popełniłem nawet na forum wątek pod tym wezwaniem) - i jakby mniej kopie. W sumie, "skończyło się na strachu". (Ale za to niezłym.) Gdybym wiedział, że to ze skrzyni (początkowo sądziłem, że to z silnika) to wtedy nie ryzykowałbym dalszej jazdy tylko zadzwonił po lawetę (doszłyby koszty lawety - kilka stówek) - a tak kosztowało mnie to "tylko" bańkę oleju w cenie orlenowskiej (coś koło stówy). I jakoś tak, jak sobie stałem u mechanika, przypomniały mi się Pańskie słowa n.t. "pana Zdzisia" i "pilnego telefonu od narzeczonej". Odszukałem więc ten post i pozwalam sobie -w związku z tym wydarzeniem- poprosić pana o komentarz - ze szczególnym uwzględnieniem tego, że -jak wszelkie znaki na niebie i ziemi (i silniku) wskazują- tym razem to jednak "cyborg z ASO" miał "telefon od narzeczonej" (albo zwyczajnie "był wczorajszy"). Również, ciekaw jestem jak na trwałość (zużycie) skrzyni wpływa przejechanie ca 62 kkm z "konkretnie przelanym" olejem. Oraz, jak Pan sądzi - gdyby w AT coś się w związku z tym przelaniem uszkodziło, to co by mi powiedzieli w ASO? (I dlaczego właśnie "przykro nam, ale..."?) Dla informacji: ostatni przegląd w ASO (100 kkm) "odpuściłem sobie" - ze względu na cenę, jaką ASO sobie winszuje, lecz nie tylko. (Rzekłbym wręcz, że to drugie było nawet ważniejsze.) Czyli, gdyby coś naprawdę się stało, to wychodzi, że sam sobie "narobiłem w papiery". Co jednak w niczym nie zmienia faktu, że ew. uszkodzenie byłoby z winy ASO - jak i tego, że koniec końców ASO pokazałoby mi gest Kozakiewicza gdybym przyniósł im FV za naprawę (czy też powiedział żeby mi to naprawili na swój koszt). Tak sobie właśnie myślę. Ale może nie mam racji? Pozdrawiam, Maruda.
  21. Maruda

    Samobój idealny...

    A co było wtedy, jak cały dzień stałem pod sklepem nazywanym (niewiedzieć dlaczego) mięsnym żeby zanabyć kilo ochłapów na kartki? Co było wtedy, kiedy po buty jeździłem z Poznania do Bydgoszczy, po kask motocyklowy do Warszawy, a po lampę stojącą do Ząbkowic Śląskich? Kiedy "nieznani sprawcy" sprawiali, że niektórzy potrafili pobić się własną pięścią na śmierć? Albo spaść tak nieszczęśliwie ze schodów na głowę, że im od tego śledziona pękała? A ZOMO tłukło ludzi (albo wręcz strzelało do nich), którzy ośmielili się upomnieć o godziwe warunki życia? Kiedy paszporty i wyjazdy za granicę były luksusem dostępnym dla wybrańców losu i znajomych królika? A może ja źle pamiętam? Co było takiego fajnego w "postkomunie"? Ładne zegarki prezia, czy fioki jego małżonki? Rosnące bezrobocie, czy przekręty na niewyobrażalną skalę? Pytam, bo może coś przeoczyłem? I tkwię w błędzie, sądząc, że -powoli, ślamazarnie, i czasami głupio, ale jednak- "idzie ku lepszemu"? :roll: M.
  22. Maruda

    Samobój idealny...

    And I wish you a Merry Christmas :razz: M. PS: W sensie, "komuno wróć"?
  23. Maruda

    Lotnictwo

    & PiS on U2... Si vis pacem, para bellum - mawiali dawniej. Wiele się nie zmieniło od tamtego czasu. pzdr, M.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...