Skocz do zawartości
  • Strofy o V Subariadzie


    Urabus

    BALLADA O V SUBARIADZIE

     

    Po dwunastych już Plejadach, co odbyły się w Bieszczadach,

    W świat ruszyła Subariada, ta na piątkę, tak się składa.

    Do Bułgarii wiodła droga, zrazu długa jak stonoga,

    Potem kręta niesłychanie, ta dawała po bananie.

     

    Wielka gnała nas potrzeba, zwłaszcza moja, przyznać trzeba,

    Więc lecimy po wyrypie, nawet niech się coś rozsypie,

    Tu odpuścić nikt nie zdoła, łup… już konwój nie ma koła,

    Poszła guma, felga krzywa, nie jest wróżba to szczęśliwa.

     

    Posmutniały wszystkim lica, pewnie z koła już donica,

    Auta ledwo dzień na trasie, a już jedno na zapasie.

    Taki dopadł wszystkich stan, gdy nas witał Hotel Zan.

    Całe szczęści piwo było i te smutki rozpędziło.

     

    Choć zmęczeni, nikt nie rusza wprost w objęcia Morfeusza,

    Przy recepcji, nocną porą, gwaru było nazbyt sporo.

    Hotel błagał na świętości, że ma jeszcze innych gości,

    W końcu pełni niedosytu, ucichliśmy koło świtu.

     

    Później jak się okazało, felgę się wyprostowało,

    A oponę nabyć dało, trochę łysą, ale całą.

    Gorzej było rano wstać, gdy się świtem legło spać,

    Lecz przed nami Transaplina, człek o łóżku zapomina.

     

    Droga ta ma wielką sławę, każdy wplata ją w wyprawę,

    Mamy więc uciechy wiele, choć jesteśmy tu w niedzielę,

    Gdy miejscowych całe tłumy, spocik ma z paleniem gumy,

    Więc nim Widyń ujrzeć mamy, zapaleńców podziwiamy.

     

    Otrzyj łezkę przyjacielu, gdyś w Bononia jest hotelu,

    Bo tu wszystko, mówię wam, PRL przypomni nam,

    I obsługa w ichniej knajpce, tak jak w tamtej strasznej bajce,

    Była bardzo nieszczęśliwa, że klientów wciąż przybywa.

     

    Zjeść się smacznie jednak dało, wiele to nie kosztowało,

    A Zagorka, wychłodzona, po podróży wymarzona,

    Do snu pięknie kładła nas i szeptała: czas... już czas...

    Rano Kaufland, zegar tyka, tam spotkacie przewodnika.

     

    Na ostatnie czas zakupy, czy to chleb, czy coś do zupy,

    Nie odkładać nic na potem, gdyż dwie noce pod namiotem,

    A na wieczór, tak na łyka, nabywamy też Flircika,

    Gdyś dorosły - skosztuj proszę, zwłaszcza, że kosztuje grosze.

     

    Jak się potem okazało wielu nawet smakowało,

    Dyskurs zszedł na temat rzeka: jak odłożyć na XTeka?

    I chłód nocą pod namiotem, przestał zaraz być kłopotem,

    Mózg zajęty kwestią nową, śnił strategię finansową.

     

    Kogo żywy skansen kręci, swojsko poczuł się w Bożenci,

    Wieś to cicha, zabytkowa, gdzie nie spojrzeć przeszłość chowa,

    A w Velinov Hadzhi Han jak w muzeum, zobacz sam,

    Chcesz być dobrym tu turystą, trzymaj się instrukcji ścisło.

     

    Porzuć chęć do samowoli, bo gospodarz opitoli,

    Komu pokój wynajmuje, szczegółowo instruuje:

    Jak okienko tu otworzyć, jak do zamka kluczyk włożyć,

    Chcesz po trawie chodzić tu… to pogrozi ci: nu nu!

     

    Chociaż sporym jest kłopotem, znowu tęsknię za namiotem,

    Choć tu szopska znakomita, a tam szpilka ledwo wbita,

    Ciepła woda tutaj w kranie, a tam robisz sam śniadanie,

    To sklepienia gwiazd miliony, grają w duszy milsze tony.

     

    Były też i słuszne chwile - błoto, krzak co tarł niemile,

    Jęczał hol i blachy drżały, „klimy" też się gotowały,

    Lecz jak było nas tam tylu, nie chciał nikt do monastyru,

    Panie miały za złe nam, że nic nas nie ciągnie tam.

     

    Żeby więc uniknąć kwasów, nie zabrakło też popasów,

    Wśród sklepików z pamiątkami i klasztorów z ikonami,

    Lecz by pokój był w narodzie i ku przyszłej dążąc zgodzie,

    Niech zakupy i zwiedzanie w przerwach są na tankowanie.

     

    Tym co gibkie mieli ciało, „ufo” zwiedzić się udało,

    Gmach ten budzić winien wstyd, nie Buzłudża szpecić szczyt,

    Komuniści to stawiali i w popłochu porzucali,

    Szkoda, że nie odlecieli, byśmy spokój już z tym mieli.

     

    Ach... jak szybko czas umyka, pora ruszać do Melnika,

    Tu się kończy Subariada, tu się żegnać już wypada,

    Jeszcze tylko słynne wina, kupić trza, gdyż będzie zima,

    Niech wyprawy cud klimaty, grzeją nas wśród własnej chaty.

     

    A gdy życie nas przytłoczy, z wina korek wnet wyskoczy,

    Pewnie zakiełkuje plan, pośród domu czterech ścian,

    Żeby znowu wziąć Subaru, sympatyków marki paru,

    I wyruszyć razem w świat... odjąć sobie z milion lat!

    • Lajk 3

    Opinie użytkowników

    Rekomendowane komentarze

    Brak komentarzy do wyświetlenia



    Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

    Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

    Zarejestruj nowe konto

    Załóż nowe konto. To bardzo proste!

    Zarejestruj się

    Zaloguj się

    Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

    Zaloguj się

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...